Niedaleko Zdjęcie: Okręt podwodny Jastrząb-Kobben w Gdyni. Okręt podwodny sunący mozolnie przez miejskie ulice? Jak najbardziej, taka akcja rozegrała się 17 grudnia 2011 roku w Gdyni, gdy na plac przed Akademią Marynarki Wojennej przepchnięty został okręt podwodny Jastrząb-Kobben… Norweskie okręty w polskiej służbie Wspomniany wyżej okręt podwodny powstał w latach 1961-1964 w zachodnioniemieckiej stoczni Rheinstahl-Nordseewerke w Emden. Jednostka otworzyła serię aż 15 okrętów zbudowanych na zamówienie norweskiej marynarki wojennej i została wcielona do służby pod nazwą „Kobben” (Foka), od której określano potem cały typ okrętów podwodnych. Okręt był bardzo uniwersalny i w czynnej służbie pływał przez prawie czterdzieści kolejnych lat. 13 maja 2002 roku w Oslo została podpisana umowa o współpracy między Polską i Norwegią odnośnie przejęcia pięciu okrętów wspomnianego typu. Wkrótce potem do służby w Polskiej Marynarce Wojennej zostały wprowadzone cztery okręty, które przez wiele kolejnych lat służyły jako OORP „Bielik”, „Kondor”, „Sęp” i „Sokół”. Natomiast najstarszy z serii „Kobben” został wyznaczony do roli rezerwuaru części zamiennych i jako taki nie został wprowadzony do polskiej służby, chociaż był nieoficjalnie określany jako „Jastrząb”. Możliwych do wykorzystania części zamiennych faktycznie ubywało, ostatecznie zapadła decyzja o przekazaniu wyeksploatowanego kadłuba na rzecz Akademii Marynarki Wojennej i jego dostosowaniu do funkcji edukacyjnych. Okręt podwodny na ulicach Gdyni Łatwo zaplanować, znacznie trudniej wykonać. Transport okrętu podwodnego stał się wielkim wyzwaniem, z którym jednak portowe służby techniczne poradziły sobie znakomicie. W maju 2011 roku kadłub został przeholowany do Stoczni Marynarki Wojennej, gdzie usunięto balast i zbędne urządzenia, następnie przeprowadzono konieczną konserwację kadłuba. Ponad pół roku później (w grudniu 2011 roku) przy użyciu specjalnej barki okręt został przetransportowany do oksywskiego portu wojennego i tam rozpoczął się najtrudniejszy etap tej skomplikowanej operacji. 16 grudnia okręt „dopłynął” do bramy portu wojennego, przy której odbył się ciekawy happening adresowany do dzieci. Święty Mikołaj zupełnie nietypowo wychylił się z kiosku okrętu podwodnego i wkrótce potem rozpoczął ostrzał – na szczęście cukierkami, a nie bojowymi torpedami. Odcinek z portu wojennego do Akademii Marynarki Wojennej wyłożono tymczasowymi płytami betonowymi, na których zamontowano tor szynowy. Przepychanie okrętu rozpoczęło się rankiem 17 grudnia, kadłub popychały siłowniki hydrauliczne, ze względu na wielkie gabaryty (370 ton, 45,5 m długości, 4,6 m szerokości i 8,9 m wysokości) i oczywiste względy bezpieczeństwa – okręt sunął bardzo powoli i krótkimi odcinkami. W ciągu godziny nietypowy zespół przemieszczał się zaledwie 50 metrów, a największym i udanie rozegranym wzywaniem był przejazd przez rondo Bitwy pod Oliwą. Operacji przyglądali się mieszkańcy, wszak takiej akcji nie ogląda się zbyt często. Transport trwał 8 godzin, a następnego dnia okręt został posadowiony na wcześniej przygotowanych fundamentach. Nowe życie gdyńskiego „Kobbena” W kadłubie okrętu działają specjalistyczne laboratoria, związane między innymi z nawigacją podwodną, uzbrojeniem torpedowym, obsługą siłowni okrętowej, obroną przeciwawaryjną itd. Wspomniane urządzenia są zintegrowane z symulatorami Akademii Marynarki Wojennej, dzięki temu merytoryczna wartość zajęć jest znacząco większa. Z wykorzystaniem kadłuba prowadzona jest promocja problematyki morskiej i zagadnień popularnonaukowych. Kadłub stał się też swego rodzaju atrakcją turystyczną i charakterystyczną wizytówką Oksywia – tak związanego z tematyką Polskiej Marynarki Wojennej. Na obszarze Europy zobaczyć można tylko dwa tego typu okręty wykorzystane w podobnej roli. W norweskim Marinemuseet w porcie Horten stoi „Utstein”, a w duńskiej Kopenhadze „Sælen”. W pobliżu gdyńskiego okrętu sporo innych miejsc o wielkiej wartości historycznej. Na wzgórzu od wieków trwa kościół św. Michała Archanioła, którego dzieje sięgają XIII stulecia. Na ścianie świątyni zobaczyć można tak zwany „Mały Panteon Marynarki Wojennej” – upamiętnienie polskich okrętów i ich załóg z czasów II wojny światowej. Do tej tematyki nawiązuje też oksywski Cmentarz Marynarki Wojennej. Nieco dalej Babie Doły – najbardziej na północ wysunięta dzielnica Gdyni z pozostałością niemieckiej torpedowni z czasów II wojny światowej.
Szwedzi chcą wpłynąć do Polski z nowymi okrętami podwodnymi. Saab oferuje współpracę. Poruszając temat lotnictwa morskiego instytucje rządowe wskazały, że Marynarka Wojenna otrzymała
Parada morska i lotnicza Marynarki Wojennej zakończy Święto Morza 2013 w Gdyni. Jedną z największych atrakcji tegorocznego Święta Morza będzie wielka parada morska i lotnicza, która odbędzie się już 30 czerwca 2013 jednostki polskiej floty oraz okręty z Litwy, Łotwy i Rosji przepłyną w szyku wzdłuż plaży z Sopotu do Gdyni. Przelecą nad nimi samoloty i śmigłowce Marynarki PODCZAS ŚWIĘTA MORZA 2013 - LISTA OKRĘTÓWW paradzie udział wezmą jednostki reprezentujące wszystkie najważniejsze klasy okrętów Marynarki Wojennej. Będzie można zobaczyć fregatę rakietową, okręt podwodny, transportowo-minowy, rakietowy, niszczyciel min, trałowiec, okręt ratowniczy, rozpoznawczy, hydrograficzny oraz zbiornikowiec. Dołączą do nich: litewski niszczyciel min, łotewski katamaran pilotowy oraz rosyjski niedzielę o godzinie 08:00 na wszystkich polskich okrętach podniesiona zostanie wielka gala o godzinie 11:00, ulicą Świętojańską, od Urzędu Miasta do skweru Kościuszki, przemaszerują orkiestry uczestniczące w Festiwalu Orkiestr Wojskowych. Parada rozpocznie się o godz. 14:15 na Zatoce Gdańskiej. Jak informuje Marynarka Wojenna okręty będą szły w szyku torowym, kursem północnym, prędkością 7 węzłów zachowując odległości 1 kabla od siebie (ok. 200 m). Wejście na kurs 000º nastąpi na wysokości Kępy Redłowskiej. Następnie okręty przejdą na północ aż do wejścia do portu w Gdyni gdzie nastąpi rozformowanie szyku. Kolejność okrętów w szyku będzie następująca: fregata rakietowa ORP „Gen. T. Kościuszko”, okręt łotewski „Skrunda”, okręt litewski „Kursis”, okręt rosyjski BT-212, okręt transportowo-minowy ORP „Toruń”, okręt ratowniczy ORP „Lech”, okręt rozpoznawczy ORP „Nawigator”, okręt rakietowy ORP „Piorun”, niszczyciel min ORP „Czajka”, trałowiec ORP „Gopło”, zbiornikowiec ORP „Bałtyk”, okręt ratowniczy ORP „Zbyszko” i okręt podwodny ORP „Orzeł”. Paradę lotniczą, nad idącymi w szyku okrętami wykonają natomiast maszyny lotnictwa morskiego: samoloty „Bryza”, śmigłowce zwalczania okrętów podwodnych Mi-14 PŁ oraz śmigłowiec ratowniczy „Anakonda”.
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii. K-141 Kursk okręt podwodny z napędem jądrowym trzeciej generacji, projektu 949A (seria: Oscar II) przeznaczony do zwalczania dużych jednostek nawodnych, zwłaszcza lotniskowców. Budowę jednostki ukończono w maju 1994 roku, po czym w tym samym roku wszedł do służby w rosyjskiej Flocie Północnej.
Żadna wojna nie przyniosła Sowietom tak katastrofalnych strat, jak jedna narada dowództwa marynarki wojennej, zorganizowana w Leningradzie. Podczas powrotu na Daleki Wschód w katastrofie lotniczej radziecka marynarka wojenna w jednej chwili straciła całe dowództwo Floty Oceanu ofiar śmiertelnych, z czego 28 było wysokimi oficerami radzieckiej marynarki. Wśród nich – aż 16 w stopniu generała i admirała. Bilans strat przywodzi na myśl jakąś niezwykle zaciętą, wojenną kampanię czy udany atak wroga na centrum mylą, niemal całe dowództwo Floty Oceanu Spokojnego zginęło w czasie pokoju. Potencjalny przeciwnik ZSRR nie musiał nic robić, choć – początkowo – to właśnie w jego działaniach upatrywano przyczyn: największą katastrofę w historii wojskowości próbowano tłumaczyć wrogim sabotażem. Prawdziwy powód był jednak zupełnie sztabowe w LeningradzieRadzieckie, a obecnie rosyjskie siły morskie dzielą się na pięć flot – odpowiedniki okręgów wojskowych. Są to Floty: Bałtycka, Czarnomorska, Arktyczna i Oceanu Spokojnego, a także Flotylla Kaspijska, działająca wprawdzie na wodach śródlądowych, ale mająca połączenie z Bałtykiem i Morzem Białym poprzez rzekę Wołgę i Kanał wszystkich tych flot zebrały się 1 lutego 1981 roku na dorocznym spotkaniu w Leningradzie (obecnie Petersburg), leżącym nad Zatoką Fińską. Jego celem były tygodniowe ćwiczenia dowódczo-sztabowe. Najdalszą drogę musieli przebyć przedstawiciele Floty Oceanu Spokojnego, z dowództwem zlokalizowanym we Władywostoku. Nic dziwnego, że wojskowi podróżowali w obie strony samolotem. W 1981 roku mieli powody do dumy – ich Flota zebrała najwyższe Tu-104Do swojej dyspozycji mieli Tupolewa Tu-104. Był to pierwszy opracowany w Związku Radzieckim pasażerski odrzutowiec. Samolot wywodził się w prostej linii od maszyny wojskowej – bombowca strategicznego zdjęć: © Domena publicznaBombowiec Tu-16Konstruktorzy maszyny pasażerskiej wzięli z bombowca skrzydła, silniki i usterzenie, zmieniając kadłub i położenie skrzydeł (Tu-16 był średniopłatem, Tu-104 zbudowano w układzie dolnopłata). Dobrze widoczną cechą wspólną obu maszyn było nietypowe dzisiaj, ale charakterystyczne dla tamtej epoki, wbudowanie silników w krawędź natarcia miał 39 metrów długości, 34,5 rozpiętości i był przeznaczony do przewozu 50 osób, z czego osiem przypadało na załogę. Miał zasięg 2650 km. Mimo dobrych osiągów, maszyna ta – wymagająca wiele uwagi przy niższych prędkościach - nie była lubiana przez pilotów, na co nakładała się seria różnych katastrof (w sumie w samolotach tych zginęło 1140 osób!)Już w 1979 roku zapadła decyzja o rozpoczęciu wycofywania Tu-104 z obsługi lotów cywilnych. Własnymi samolotami tego typu dysponowało jednak także wojsko – Tupolewy były używane do szkolenia astronautów, transportu różnych ładunków i przewozu ważnych oficerów. Katastrofa w bazie lotniczej PuszkinJedna z takich maszyn rozpoczęła 7 lutego 1981 roku kołowanie w 922. Bazie Lotniczej, zlokalizowanej w miejscowości Puszkin. Samolot rozpędził się i zaczął raptownie wznosić. Poderwanie maszyny w górę musiało być gwałtowne, bo – jak wspominają naoczni świadkowie – Tupolew wyglądał przez chwilę jak "krzyż na niebie".Źródło zdjęć: © Lars Söderström, Lic. CC BY-SA Wikimedia CommonsSamolot pasażerski Tu-104Po siedmiu sekundach, gdy maszyna była na wysokości około 50 metrów, zabrakło siły nośnej i samolot runął na ziemię. Chwilę później niemal 27 ton płonącego paliwa lotniczego dopełniło dzieła zniszczenia. Z 50 osób, będących na pokładzie, na miejscu śmierć poniosło 49. Ostatnia ofiara katastrofy zmarła w wojskowego punktu widzenia rozmiar strat był niewyobrażalny: w jednej chwili ZSRR stracił całe dowództwo jednej z dwóch najważniejszych flot (za kluczowe uznawano Flotę Arktyczną i Flotę Oceanu Spokojnego), ponosząc w najwyższych oficerach marynarki wojennej straty znacznie większe, niż podczas całej drugiej wojny katastrofy TupolewaNic dziwnego, że władze natychmiast utajniły katastrofę, próbując zarazem wyjaśnić jej przyczyny. Początkowe przekonanie o sabotażu nie wytrzymało konfrontacji z faktami. Śledztwo wykazało, że w 922. Bazie Lotniczej, czyli pilnie chronionym, ważnym obiekcie wojskowym, było to szukano także wśród nielicznych oficerów, którzy podróżowali innymi samolotami albo z jakiegoś powodu podczas feralnego lotu nie było ich na pokładzie. Również i ten trop nie przyniósł rezultatu – nawet ci, którym katastrofa zapewniła szybki awans i przyspieszyła karierę, okazali się całkowicie przyczyna okazała się prozaiczna – zbyt duży i niewłaściwie zabezpieczony ładunek. Co, poza pasażerami, nim było? Kiełbasy i meble – jak sugerują autorzy niektórych opracowań na temat katastrofy? Różne dobra konsumpcyjne, deficytowe na Dalekim Wschodzie, a dostępne w sklepach Leningradu? Takiej wersji – opartej głównie na przypuszczeniach i domysłach nie można zdjęć: © Lic. CC BY-SA Wikimedia Commons, АлександровPomnik ofiar katastrofy na Cmentarzu Serafimowskim w PetersburguFeralny ładunekPrawdopodobne wydaje się także wytłumaczenie, że największą część feralnego ładunku stanowił przydział – również deficytowego – papieru, przeznaczonego na druk wewnętrznych biuletynów Floty Pacyfiku. Ciężki i niewłaściwie zabezpieczony ładunek podczas startu mógł przemieścić się, zmieniając środek ciężkości samolotu i podrywając gwałtownie przód maszyny do taki przebieg wypadków – niezależnie od tego, co było feralnym ładunkiem – wskazuje fakt, że oderwanie samolotu od ziemi nastąpiło przy prędkości mniejszej, niż zalecana, a maszyna gwałtownie wyprostowała się, niemal celując dziobem w śledztwa, jak również sam fakt katastrofy zostały jednak utajnione, choć w 1983 roku został wzniesiony pomnik, upamiętniający jej ofiary. Oficjalne upamiętnienie ofiar w postaci tablicy pamiątkowej nastąpiło jednak znacznie później – dopiero w 2005 Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Muzeum na plaży, okręt podwodny U-995 . Na wschodnim brzegu Fiordu Kilońskiego (Kieler Förde), niedaleko od jego ujścia do Zatoki Kilońskiej (Kieler Bucht), kilkanaście kilometrów na północny-wschód od Kilonii leży miejscowość Laboe.W sobotę i niedzielę będzie można zwiedzić okręty wojenne w Gdyni. To finał Dni Morza i jednocześnie Święto Marynarki Wojennej. W niedzielę, 30 czerwca, przypada Święto Marynarki Wojennej, które zgodnie z tradycją jest finałem Dni Morza. Obchodzone jest od ponad 90 lat i nierozerwalnie łączy się z historią polskiej obecności na Bałtyku. Z tej okazji będzie można wziąć udział w atrakcjach przygotowanych przez Marynarkę Wojenną RP. Będzie festyn marynarski, uroczystości z asystą honorową MW, orkiestra oraz okręty do ORP Orzeł,transportowo-minowy ORP Kraków,ratowniczy ORP pokłady jednostek będzie można wejść w sobotę w godz. 10-12 i 14-18 oraz w niedzielę w godz. 14-18. Okręt-muzeum ORP Błyskawica będzie można zwiedzić bezpłatnie w sobotę i niedzielę w godz. antyterrorystów i ratowników w Gdyni- Na pokład okrętu podwodnego mogą wchodzić dzieci, które ukończyły 10 lat. Podyktowane jest to warunkami bezpieczeństwa. Ponadto na okręcie obowiązuje kategoryczny zakaz wnoszenia materiałów niebezpiecznych, bagaży, toreb, plecaków i dużych przedmiotów. Nie będzie można robić zdjęć ani rejestrować materiałów video - zastrzega kmdr ppor. Radosław Pioch, rzecznik prasowy 3. Flotylli Okrętów. W ramach Święta Morza odbyła się efektowna parada. Skąd się wzięło Święto Morza i Marynarki WojennejTradycja obchodów Święta Morza sięga przełomu XVIII i XIX wieku i wywodzi się z obrzędów kaszubskich. Obrzędy te miały zawsze charakter ludowy, nigdy państwowy. Podkreślały jednak związek ludności polskiej z morzem. Pomysł obchodów Święta Morza zrodził się w 1932 roku w Gdyni. Jego autorem był Andrzej Wachowiak, członek gdyńskiego zarządu Ligi Morskiej i Kolonialnej, który zaproponował, aby pod koniec czerwca każdego roku uroczyście święcić kutry i łodzie rybackie. Inicjatywa Andrzeja Wachowiaka, jak się później okazało, przerodziła się w obchodzone dorocznie uroczystości poświęcone morzu. Przed wybuchem II wojny światowej Święto Morza lub inaczej Dni Morza, obchodzone były ośmiokrotnie, przede wszystkim w Gdyni. W czasie wojny i okupacji tradycje obchodów kontynuowane były w tajemnicy, a na okrętach polskiej Marynarki Wojennej niekiedy dni te przypadały na okres wojennych zmagań na morzu. Po wojnie uroczystości odbywały się także w innych miastach polskiego wybrzeża, w Szczecinie, Kołobrzegu, Słupsku, Ustce, Władysławowie, Świnoujściu i Sopocie. Święto MW po raz pierwszy obchodzono 10 lutego 1928 roku, jako nawiązanie do zaślubin Polski z morzem. W kolejnych latach obchodów marynarskiego święta nie przerwała nawet wojna. Z należytym szacunkiem tradycje podtrzymywano bowiem na polskich okrętach, które walczyły u boku aliantów. Po wojnie Święto MW zostało ustanowione na ostatnią niedzielę czerwca jako finał obchodów Dni Morza. . 110 494 322 276 160 229 203 60