#DrugiBrzeg #DorosleDzieci #OdwrocenieRolWRodzinie #Parentyfikacja #ZwiazkiDoroslychDzieci #ToksyczneRelacje "Osoby, które doświadczyły parentyfikacji, mogą w dorosłym życiu wybierać przyjaciół i „Ale ta Kasia jest dzielna!”, „Patrz, jaki ten Marek zaradny, jego rodzice muszą być dumni”. Niekiedy w rozmowach dorosłych zdarza się słyszeć takie zdania i pochwały. Podziwiamy dzieci, które wydają się dojrzalsze, niż wskazywałby na to ich wiek, i chwalimy je za niemal dorosłą postawę. Jednak kiedy temu zjawisku przyjrzeć się bliżej, to możemy zauważyć, że za odpowiedzialnością i zaradnością dziecka czasami kryje się niedojrzały rodzic. Na czym polega taka zamiana ról nazywana też parentyfikacją? Parentyfikacja to taka sytuacja, kiedy dziecko spełnia potrzeby rodzica w dwóch obszarach. Pierwszy z nich to obszar działania i obowiązków. Dziecko nieustannie zajmuje się rodzeństwem, robi zakupy, sprząta cały dom, jest tłumaczem, niekiedy też musi zarabiać pieniądze. Drugi obszar to emocjonalne odwrócenie ról. Mamy z nim do czynienia wtedy, gdy dziecko zajmuje się stanami umysłu i emocjami rodzica, jest buforem lub mediatorem w relacji pomiędzy rodzicami, ratuje dorosłego, który doświadcza czegoś trudnego, na przykład cierpi na depresję albo też jego zadaniem jest wyrażanie nieustannego podziwu dla opiekuna. Zdecydowanie to właśnie ta druga forma parentyfikacji, emocjonalna, jest większym obciążeniem dla dziecka. W Pani wypowiedzi padły słowa, które często pojawiają się też w opowieściach osób parentyfikowanych, czyli “dzielne”, “dobre”, “dojrzałe”, “dorosłe”. To takie dzieci, które są pochłonięte sprawami rodzica — jego umysłem, jego realnymi potrzebami — i które wypełniają bardziej dojrzałe role niż te, które związane są z ich wiekiem metrykalnym. Można powiedzieć, że żyją nieswoim życiem, dlatego zdarza mi się określać osoby sparentyfikowane jako niewidzialne — nie ma ich, żyją życiem rodziców. Pamiętajmy jednak, żeby oddzielać zjawisko parentyfikacji od poważnych niekiedy obowiązków dziecka w rodzinie, która jest w sytuacji kryzysowej; dziecko włącza się w niej w sprawy dorosłych. Może wtedy rozwinąć poczucie odpowiedzialności. Parentyfikacja ma natomiast charakter destrukcyjny i prowadzi do poważnych konsekwencji. Ważne jest, żeby zobaczyć, czy z powodu jakiejś kryzysowej sytuacji dziecko było dzielne i rodzina to doceniła, czy też mamy do czynienia z procesem, który jest ukrytą przemocą. Istotnym kryterium jest tu, między innymi, jawność funkcji pełnionych przez dziecko. Dobrze rozumiem, że trzeba być czujnym na te słowa “dzielny”, “dobry” i zauważać, kiedy dziecko zostało zmuszone przez sytuację, by takie być, ale zostało docenione za swoją postawę, a kiedy jest niejako niezauważalne i doświadcza przemocy? Można nawet powiedzieć, że to jest rozróżnienie pomiędzy jednorazową lub kryzysową sytuacją a sytuacją ukrytej traumatyzacji, czyli nie tylko doświadczeniem trudnym czy stresowym, a takim, która przekracza możliwości radzenia sobie. Warto tu przywołać regułę 4F, opisywaną między innymi przez Peta Walkera, odnoszącą się do reakcji na traumatyczne zdarzenie. Są cztery sposoby reakcji na takie doświadczenie. Niektóre osoby reagują ucieczką (flight), inne walką (fight), zamrożeniem (freeze), lub też przymilaniem się (fawn). Ten ostatni rodzaj reakcji wydaje się mieć związek z parentyfikacją. W momencie, kiedy dziecko staje się swoistym niewolnikiem umysłu rodzica, używa przymilania po to, by znaleźć najlepszy sposób adaptacji do otoczenia rodzinnego. Oczywiście, niekiedy u jednej osoby mogą występować różne sposoby radzenia sobie z traumą. Wspomniała Pani, że parentyfikowane dzieci są niewidzialne. Wydawałoby się, że jest wręcz przeciwnie, często są chwalone za bycie dzielnymi czy dorosłymi, ale, jak teraz rozumiem, ta niewidzialność dotyczy innego obszaru — takie dzieci znikają, ponieważ przejmują rolę opiekunów, rodziców swoich rodziców. Czy można powiedzieć, że parentyfikowane osoby tracą doświadczenie swojego dzieciństwa? Absolutnie tak. W pracy psychoterapeutycznej z osobami, które doświadczyły parentyfikacji, właśnie ten wątek jest najtrudniejszy. Pacjentom często zdarza się okazywać żal za dzieciństwem, którego nie było. Wtedy płaczą albo czują po prostu wielki ból. Można taką pracę przyrównać do pracy z osobami z rodzin alkoholowych. Dzieci w takich rodzinach niekiedy przyjmują funkcję “bohatera”, ponieważ nie mają innego wyjścia — żeby przetrwać, trzeba zająć się opiekunem, żeby on, choć w niewielkim zakresie, stał się dostępny i podjął choć niektóre obowiązki rodzicielskie. Dzieci sparentyfikowane stają się niewidzialne w swoich potrzebach. W teoriach psychodynamicznych mówimy za Donaldem Winnicottem o “fałszywym Ja” czy też o masce. Można też odwołać się do koncepcji persony z teorii C. G. Junga. Przyjmuję, że dzieci w rodzinach, w których dochodzi do odwrócenia ról, zakładają właśnie taką „maskę dorosłości”. Można sobie wyobrazić sytuację, gdy maska dobrze przyklei się do twarzy. Człowiek nie wie albo zapomina, jaka jest jego własna skóra pod nią. Ale gdyby zdjął gwałtownie maskę, to miejsce po niej byłoby bardzo obolałe. To niezwykle poruszające i też trudne do wyobrażenia, co człowiek, który mierzy się z taką maską, już samemu będąc dorosłym, musi czuć. Najczęściej cytowane badania, dotyczące odwrócenia ról, które przeprowadziliśmy z kolegami z Niemiec, obejmowały niemal 1000 pacjentów z problemami psychosomatycznymi. Udało nam się wykazać zależności pomiędzy emocjonalną parentyfikacją ze strony matek w przeszłości a depresją osób sparentyfikowanych w dorosłości. Myślę, że te osoby nie mogły rozwinąć wewnętrznej instancji, która pozwala uspokajać się w sytuacjach trudnych. Nie ma obrazu kogoś takiego w środku, kto mówi, że będzie dobrze. Pozostają z brakiem a nawet z pustką. Jedna z moich pacjentek miała przez lata w telefonie SMSa od ciotki, która jej napisała kiedyś w jakiejś sprawie: „Dasz radę”. Zaglądała do niego gdy było jej ciężko, SMS pełnił rolę talizmanu. Kobieta ta nie miała mamy, na której mogłaby się oprzeć, raczej było odwrotnie. To mama została wiecznie niezadowoloną dzidzią, wyciągającą od własnych dzieci i instytucji (np. od ZUSu) ciągle jakieś usługi i świadczenia. Te osoby tęsknią za tym, czego nie miały? Bardzo poruszające są tu obserwacje klinicystów, które mówią o tym, że osoby sparentyfikowane, szczególnie kobiety, jedynaczki albo najstarsze córki w rodzinach, niekiedy mają kłopot z posiadaniem własnych dzieci. Pani zwraca uwagę na tęsknotę za czymś, czego się nie miało, a one z kolei mówią o tym, że przez całe życie miały już dziecko, własnego rodzica, który potrzebował opieki. Takie doświadczenie sprawia, że mogą nie decydować się na macierzyństwo. Ich wyzwania czyli zadania w dzieciństwie mogły być zbyt duże, żeby mogły sobie wyobrazić, że opieka nad dzieckiem wiąże się z prawdziwą przyjemnością. O swoich rodzicach mówią często używając określeń: „kula u nogi”, „ciężar na plecach” albo nawet „balast na głowie”. Szczęśliwie nie musi tak być. Wiem na podstawie wieloletniej praktyki klinicznej, że doświadczenia odwrócenia ról można przepracować, choć nie jest to zadanie łatwe. Pani Profesor, wspomniała Pani o rodzinach alkoholowych. Czy możemy mówić o jakimś modelu rodziny, w którym parentyfikacja pojawia się najczęściej? Kim są ci rodzice, którzy odwracają rolę i widzą w swoich dzieciach opiekunów? Badania, które przeprowadzaliśmy, pokazały, że dzieci z rodzin alkoholowych były częściej sparentyfikowane niż dzieci bez takich doświadczeń. Na podstawie tej korelacji nie możemy jednak wnioskować, że alkoholizm w rodzinie zawsze prowadzi do odwrócenia ról bądź że to właśnie te rodziny dominują, jeśli chodzi o zjawisko parentyfikacji. Moje kliniczne doświadczenia i niektóre wyniki badań pokazują, że rodzice, którzy odwracają role, mają problemy z postawą empatyczną czyli mówiąc metaforycznie nie są w stanie „wejść w buty” swojego dziecka, żeby zobaczyć, że ono cierpi bądź jest na coś rozwojowo niegotowe. Dla przykładu: w rodzinie migrantów mama może oczekiwać od swojego dziecka, by tłumaczyło skomplikowane słowa w sklepie czy intymne szczegóły u lekarza, i nie może sobie wyobrazić, że to dla 6-latka jest za trudne. W psychologii mówimy o mentalizowaniu, czyli wyobrażeniu sobie umysłu drugiej osoby, oraz o empatii, czyli możliwości wczucia się w stan kogoś innego. Te procesy często współwystępują. W rodzinach, w których rodzice nie mają takich umiejętności, dzieci nie mogą zaistnieć w ich umysłach ze swoimi potrzebami. Mówi się o tym, że najczęściej odwracają role rodzice, którzy mają zaburzenia osobowości i to właśnie ich konstrukcja osobowości nie pozwala im wyobrazić sobie stanu umysłu dziecka. Wspomniała Pani o kobietach, które były parentyfikowane w dzieciństwie, a w dorosłości nie decydują się na własne dzieci. Zastanawiam się, czy z Pani doświadczeń klinicznych wynika, że może być też odwrotnie, to znaczy, czy parentyfikacja może być niejako przekazywana z pokolenia na pokolenie? Wyobrażam sobie taką sytuację, że wcześniej parentyfikowany dorosły może parentyfiować teraz swoje dziecko — zwracać się do niego po to, czego nie dostał od swoich rodziców. Dokładnie tak może być. Trzeba jeszcze powiedzieć o szerszym, trudnym kontekście traumatyzacji dotyczącym polskiego społeczeństwa. Jesteśmy narodem, który poniósł w czasie wojny ogromne straty; zginęło około 6 milionów ludzi, nie licząc tych, którzy byli ranni i wywożeni z domów rodzinnych. Niewątpliwie mamy do czynienia z transgeneracyjnym przekazem braku wystarczająco dobrych relacji. Możemy analizować ten problem na kilku poziomach — neuronalnym, odnoszącym się do zmian funkcjonowania centralnego układu nerwowego u osób w ekstremalnym stresie, epigenetycznym, związanym z dziedziczeniem pozagenowym, a także na poziomie przywiązaniowym. Rodzic, który sam jest wypełniony wielkim brakiem, kiedy jest w kontakcie ze swoim malutkim, płaczącym dzieckiem, nie zawsze jest w stanie nim się zająć, ponieważ dostrzega w nim i czuje siebie samego w przeszłości. Nie może dawać, bo chciałby dostać. Czy dorosłe osoby też mogą doświadczać zjawiska podobnego do parentyfikacji? Czy to odwrócenie ról może trwać również po upłynięciu dzieciństwa? Myślę, że są dwie różne odpowiedzi na Pani pytanie. Jeśli odwrócenie ról miałoby się zacząć w dorosłości, to nie mówiłabym o parentyfikacji, tylko o specyficznej sytuacji rodzinnej, kiedy np. członek rodziny ciężko choruje, potrzebuje pomocy i wtedy trzeba się nim zająć. Niekiedy jest to wyzwanie ponad siły członków rodziny. Ale osoba, która nie doświadczyła parentyfikacji w dzieciństwie będzie miała lepsze możliwości znalezienia rozwiązania, bo nie będzie obarczona poczuciem winy. Wyniki naszych badań, o których wcześniej wspominałam, dotyczące osób z rodzin alkoholowych, pokazały, że dorośli, którzy doświadczyli odwrócenia ról w dzieciństwie, nadal czują się sparentyfikowani — nie w sposób instrumentalny, ponieważ nie muszą się już zajmować pijanym rodzicem, ale w sposób emocjonalny. Moje doświadczenia kliniczne pokazują, że ci pacjenci, szczególnie kobiety, które mają dzieci, mówią o swoistym przymusie — „No ja muszę co weekend jeździć do mamusi!”, żałują, że nie mogą spędzać weekendu z rodziną. Pojawia się w nich takie poczucie, że ciągle trzeba sprawdzać potrzeby rodzica i trudno się od nich odseparować. To, co Pani Profesor mówi, kojarzy mi się z byciem nieustannie w trybie zadaniowym — powinnam, muszę… Zwróciła Pani uwagę na ważną rzecz — ogromna część pracy z takimi osobami to jest przedefiniowanie „muszę” na „chcę”. Kiedy sparentyfikowani pacjenci zwracają się po pomoc i usłyszą pytanie o to, co chcieliby osiągnąć, nie mogą tego zdefiniować. To jest ta część bycia niewidzialnym, o której wcześniej rozmawiałyśmy: bycie niewidzialnym dla samego siebie. Można sobie wyobrazić, że dla 12-letniego dziecka liczne obowiązki i opieka nad całą rodziną mogą być trudne i obciążające. Jak odwrócenie ról wpływa na parentyfikowane dziecko? Zacznijmy od wieku przedszkolnego. W takim małym dziecku, w którego rodzinie dochodzi do odwrócenia ról, może pojawić się tendencja do kontrolowania rodziców i opieki nad nimi, lub też do karania. Wyobraźmy sobie, że mamy do czynienia z ojcem uzależnionym od alkoholu i to dziecko na widok rodzica krzyczy „No i znowu piłeś!”. Wchodzi w rolę opiekuna tego ojca, czyli zarówno pełni funkcję jego matki, jak i swojej własnej, która jako drugi dorosły w rodzinie – lubię używać takiego określenia – „abdykowała” z funkcji rodzicielskiej. Dziecko rozwija w sobie specyficzne cechy osobowości i postawę związaną z poczuciem siły, którą niektórzy charakteryzują na wymiarach osobowości narcystycznej (albo masochistycznej). Warto jednak zauważyć, że tak naprawdę za tą pozorną siłą kryje się wiele wewnętrznego cierpienia. Taka osoba może mieć na drodze swojego rozwoju zahamowany proces psychicznego oddzielania się od rodziny pochodzenia. Jest to szczególnie ważne w okresie dorastania, czyli np. o 12-letniego dziecka, o którym Pani mówi. W języku psychologicznym używamy terminów separacja i indywiduacja. To taka sytuacja, kiedy nie można porzucić wczesnodziecięcych potrzeb relacyjnych, co jest niezbędne aby móc wchodzić w nowe zadania rozwojowe. Z jednej strony osoba sparentyfikowana już w swojej dorosłości jest dojrzała i odpowiedzialna, a z drugiej ma wewnętrzną potrzebę, żeby w końcu ktoś się nią zaopiekował i był dla niej. W konsekwencji pojawia się problem z budowaniem partnerskiej relacji oraz tworzeniem w związku wymiany dawania-brania. Taka osoba ma niekiedy wręcz przymus zajmowania się innymi. Jest jeszcze wątek, o którym wcześniej wspominałam, czyli depresji oraz straty dzieciństwa, którego się nie doświadczyło. Podobnie jak w innych rodzinach dysfunkcyjnych, osoby sparentyfikowane mają często silne poczucie wstydu oraz poczucie winy, ponieważ nigdy nie są wystarczająco dobre. Kilkuletnie dziecko nie będzie doskonałym tłumaczem symultanicznym w rodzinie emigrantów, gdy musi wspierać rodziców w urzędach czy u lekarza, bo szybciej od nich nauczyło się języka. Podobnie jest w przypadku dziecka, które opiekuje się rodzicami w trudnych sytuacjach, na przykład mamą w depresji. Dziecko ma wówczas poczucie, że nie koi jej wystarczająco dobrze. Po prostu nie może tego robić dobrze, bo nie jest dorosłym. Mówiąc o konsekwencjach parentyfikacji nie można też pominąć chorób somatycznych. W momencie, kiedy występuje stałe, chroniczne napięcie, z którym umysł nie może sobie poradzić, włącza się ciało i to ciało może zacząć chorować. Reinhart Stalmann, niemiecki psychosomatyk, opisał to zjawisko przy pomocy stwierdzenia: „gdy cierpi dusza, choruje ciało”. Ale związek psychika-ciało jest bardzo złożony i należy unikać w tym obszarze uproszczeń, dotyczących prostych korelacji pomiędzy zjawiskami. A co z konsekwencjami parentyfikacji w życiu dorosłym? Moim zdaniem, najciekawsze wyniki badań w naszym trwającym kilka lat projekcie dotyczącym parentyfikacji, ujawniły związek parentyfikacji w dzieciństwie – szczególnie emocjonalnej – z zaburzeniami obrazu ciała, czyli z tym, jak dana osoba spostrzega i odczuwa siebie cieleśnie. Osoby sparetnyfikowane były bardziej od innych niezadowolone ze swojego ciała (jego funkcji oraz części), miały mniejsze poczucie witalności, a więc mniejsze poczucie siły życiowej, były też w mniejszym stopniu zorientowane na swoje zdrowie i gorzej je oceniały. Z drugiej strony bardziej niż osoby, które nie doświadczyły odwrócenia ról, koncentrowały się na sowim wyglądzie. Obszary „zapisania w ciele” doświadczeń relacyjnych w rodzinie wydają się warte dalszego analizowania i badania. W jakimś sensie przekonanie „nie jestem wystarczająco dobra” przekłada się również na postrzeganie ciała? Mogę odpowiedzieć na to pytanie w odniesieniu do jednego zjawiska, jakim jest doświadczanie dotyku w dzieciństwie. Rodzic, który nie ma przyjemności w relacji z dzieckiem, to nie jest rodzic, który dotyka z czułością. Ostatnio wydałam książkę pod redakcją pt. „Samotne ciało. Doświadczanie cielesności przez dzieci i ich rodziców”. Dwa pierwsze rozdziały, Natalii Głowackiej i Katarzyny Aksamit, są poświęcone dotykowi afektywnemu w relacji rodzic-dziecko, wskazują na różnice tej formy dotyku od dotyku pielęgnacyjnego. Jedna z pacjentek, która doświadczyła parentyfikacji, opowiadała, że jej mama pod względem pielęgnacyjnym robiła wszystko perfekcyjnie, „była rękoma” ale brakowało radości wynikającej z kontaktu, a także czułości. Ta kobieta dopiero w związku ze swoimi dziećmi poznała moc przytulania i bliskości fizycznej. Rodzic, dla którego relacja z dzieckiem nie jest przyjemna, to jest ktoś, kto nie może przekazać dziecku przyjemności związanej z doświadczaniem ciała i myśleniem o ciele w sposób pozytywny. Wspominała Pani, że parentyfikacja jest ukrytą formą przemocy. Jak w takim razie można jej zapobiegać, czy jest to w ogóle możliwe? Kiedyś na wykładzie pokazywałam studentom filmik z pogranicza sytuacji odwrócenia ról. Można go było różnie rozumieć. Niektórzy odbiorcy nie widzieli w historii samotnej dziewczynki zarabiającej pieniądze po szkole, żeby kupić dziadkowi aparat słuchowy, ukrytej formy przemocy, a właśnie dzielne, dobre dziecko, które ratuje kogoś, komu jest potrzebna pomoc. Wtedy w odpowiedzi pytałam: „Dlaczego to dziecko ma ratować? Dlaczego nie ma jakiegoś innego dorosłego, który zainteresowałby się historią tej rodziny?”, „A gdzie są instytucje zajmujące się pomocą społeczną, które mogłyby zadbać o aparat słuchowy dla dziadka?”. Myślę, że jedną z form zapobieganiu zjawisku parentyfikacji jest jak najczęstsze mówienie o nim, o jego niuansach i ogromnym cierpieniu, które jest związane z tym procesem. Moja naukowa książka „Dorosłe dzieci. Psychologiczna problematyka odwrócenia ról w rodzinie” ma kilkanaście dodruków, więc mogę przyjąć, że istnieje społeczna potrzeba, by czytać na ten temat. Z drugiej strony myślę, że jednak niespecjalnie dużo i wystarczająco głośno mówi się o odwróceniu ról na co dzień, szczególnie w krajach, gdzie funkcja poświęcania się dla innych ma kulturowo określone miejsce. Cieszę się, że Czytelnicy portalu Zdrowa Głowa będą mieli okazję poczytać o parentyfikacji i być może dzięki temu poznać bliżej to zjawisko. Dziękuję, że chciała Pani zająć się tym tematem. Dziękuję za rozmowę. Ekspertka: prof. dr. hab. Katarzyna Schier – pracuje w Katedrze Psychologii Klinicznej Dziecka i Rodziny na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Ukończyła pięcioletnie studia podyplomowe z psychoterapii dzieci i młodzieży w Heidelbergu. Jest psychoanalityczką i psychoterapeutką psychoanalityczną. Główne obszary jej zainteresowań naukowych to mechanizmy rządzące psychoterapią, problematyka genezy chorób psychosomatycznych, tematyka rozwoju oraz zaburzeń Ja cielesnego i obrazu ciała, a ostatnio także utajone formy przemocy w rodzinie, takie jak parentyfikacja. Jest autorką kilku książek „Bez tchu i bez słowa. Więź psychiczna i regulacja emocji u osób chorych na astmę oskrzelową” (GWP), „Piękne brzydactwo. Psychologiczna problematyka obrazu ciała i jego zaburzeń” (Scholar) oraz „Dorosłe dzieci. Psychologiczna problematyka odwrócenia ról w rodzinie” (Scholar). Autorka: Kinga Bartkowiak – absolwentka etnologii, studentka psychologii na Uniwersytecie SWPS w Poznaniu. Członkini Koła Naukowego Psychoterapii i Treningu. Te wpisy mogą Cię również zainteresować: Ponieważ – jak powiedziano – odwrócenie ról w rodzinie jest traumą o charakterze utajonym, jego diagnoza u dzieci jest bardzo trudna. Znacznie prościej diagnozować parentyfikację u dorosłych, Parentyfikacja jest terminem oznaczającym odwrócenie ról w rodzinie. Dotyczy dzieci, które zbyt wcześnie musiały stać się dorosłe, ponieważ znalazły się w sytuacjach, w których musiały pełnić funkcję opiekuna lub partnera swojego rodzica, a obciążenie, które dźwigały, przekraczały możliwości radzenia sobie. Rozpoznanie parentyfikacji jest niezwykle ważne, ponieważ pomaga w naprawie i uzdrowieniu relacji w rodzinie. Parentyfikacja jest terminem oznaczającym odwrócenie ról w rodzinie. Dotyczy dzieci, które zbyt wcześnie musiały stać się dorosłe, ponieważ znalazły się w sytuacjach, w których musiały pełnić funkcję opiekuna lub partnera swojego rodzica, a obciążenie, które dźwigały, przekraczały możliwości radzenia sobie. Rozpoznanie parentyfikacji jest niezwykle ważne, ponieważ pomaga w naprawie i uzdrowieniu relacji w rodzinie. Parentyfikacja jest bardzo ważnym tematem, o którym niestety niewiele się mówi. Jakie są rodzaje parentyfikacji? Wyróżniamy: parentyfikację o charakterze instrumentalnym — wówczas dziecko zajmuje się chorym rodzicem, sprząta, gotuje, robi zakupy, opiekuje się rodzeństwem lub parentyfikację o charakterze emocjonalnym — dziecko jest terapeutą rodzica, słucha jego zwierzeń, pociesza go. Takie dzieci są zwykle traktowane z podziwem dla ich oddania i tego, jak sobie radzą. Niestety niewiele osób zdaje sobie sprawę z tragicznych konsekwencji, jakie wynikają z odwrócenia ról w rodzinie. Parentyfikacja — czym skutkuje? Doświadczenie parentyfikacji odbiera dzieciom ich dzieciństwo i nadwyręża zdrowie psychiczne. Pozbawia poczucia bezpieczeństwa, akceptacji, miłości. Dzieci, które doświadczyły parentyfikacji: znacznie częściej chorują na depresję, odczuwają wzmożony wstyd, wykazują niskie poczucie wartości, stale zabiegają o czyjeś względy często brakuje im wyczucia granic oraz świadomości własnych potrzeb, niejednokrotnie mają problemy z nawiązywaniem relacji z innymi ludźmi, unikają bliskości, dewaluują swoje ciało, cierpią na zaburzenia seksualne. Najczęściej są nieświadome sytuacji, w której się znalazły, przez co uważają się za bardziej dojrzałych od rówieśników i lepiej przystosowanych społecznie. Dorosłe dzieci Katarzyna Schier, psycholożka i autorka książki Dorosłe dzieci tłumaczy to pewnymi funkcjami regulacyjnymi, jakie bierze na siebie dziecko. Jeśli jest ono całkiem zależne od rodziców, będzie robić wszystko, aby zamiast swoich, zaspokoić najpierw ich potrzeby. Będzie nieustannie obserwować ich stany emocjonalne; sprawdzać, co można dla nich zrobić. Tym sposobem wejdzie w rolę rodzica. Jak twierdzi Bruce Lackie z Uniwersytetu w Maine, parentyfikacji doświadcza najczęściej najstarsze dziecko, które jest wybierane przez rodziców. Gdy wybór padnie na chłopca, jest duże prawdopodobieństwo, że stanie się on powiernikiem matki albo będzie obsadzony w roli głowy rodziny, odpowiedzialnej za utrzymanie domu. Kiedy parentyfikacja staje się przemocą Według psychologów na całym świecie patologiczne odwrócenie ról w rodzinie jest formą przemocy, której się nie dostrzega. Na pierwszy rzut oka taka sytuacja może wzbudzać podejrzeń. Tymczasem dziecko musi pomieścić w świadomości sprzeczne obrazy. Oczywiste jest to, że parentyfikacja prowadzi do traumy, ale niewiele osób wie, że oprócz schorzeń psychicznych, cierpi także ciało: silne napięcia wywołują na przykład dolegliwości psychosomatyczne. Można też odczuwać wyczerpanie, mieć kłopoty z seksualnością czy zmysłowością. Deformacji ulegają także relacje, gdyż trudno w nich o równość i zaspokojenie własnych potrzeb, ponieważ zbyt silny jest przymus opiekowania się innymi. Katarzyna Schier mówi także o ryzyku aleksytymii, czyli braku znajdowania słów dla odczuwanych emocji. Niedojrzali rodzice Zdaniem francuskiej psychoterapeutki Gisèle Harrus-Révidi rodzice, którzy dokonują parentyfikacji, są niedojrzali, skupieni na sobie, niewrażliwi na potrzeby innych, hipochondryczni, nieakceptujący upływu czasu (często sprawiają wrażenie młodszych, niż są). Czynników sprzyjających odwróceniu ról w rodzinie jest sporo: choroba rodzica, uzależnienie, pracoholizm problemy finansowe, samotność, izolacja. Prawdopodobieństwo, że dziecko, które znalazło się w takiej sytuacji, również w dorosłym życiu wciąż będzie miało tendencję do poświęcania i zabiegania o względy innych, czując jednocześnie smutek i poczucie niespełnienia. Takie doświadczenie skutkować może ciągłym życiem w masce, w którym prawdziwe, zdrowe Ja pozostanie w ukryciu. Czy parentyfikacja może mieć pozytywne strony? Jeżeli sytuacja pojawiła się jednorazowo np. gdy podczas pożaru dziecko zadzwoniło na straż pożarną i dziecko otrzymało komunikat, że to, co zrobiło było "wielkie", można mówić o pozytywnym wymiarze parentyfikacji. Katarzyna Schier dodaje także, że dla dzieci, których rodziny potrafią okazać wdzięczność za ich opiekuńczość, parentyfikacja nie musi być tak niszcząca. Trudne doświadczenia w relacji z rodzicami mogą rozwinąć w nich poczucie odpowiedzialności, empatię, otwartość na innych, gotowość wspierania. Osoby, które doznały parentyfikacji, często znajdują zatrudnienie w zawodach związanych z pomaganiem – zostają lekarzami, pielęgniarkami, pracownikami socjalnymi albo terapeutami. Jak można sobie pomóc? Osoby, które doświadczyły parentyfikacji, mają skłonność do wypierania uczuć, jakie żywią względem ważnych osób. Katarzyna Schier widzi jednak ratunek w psychoterapii, która może pomóc takim osobom przepracować doświadczenie parentyfikacji. Książki o parentyfikacji Poniżej przedstawiamy książki, które poszerzają wiedzę na temat zjawiska odwrócenia ról w rodzinie. Są to: Schier K., Dorosłe dzieci, Warszawa 2017 Bettelheim B., Wystarczająco dobrzy rodzice. Jak wychowywać dziecko?, Poznań 2012 Chase N. D, Burdened Children. Theory, Research and Treatment of Parentification, London 1999 Forward S., Buck C., Toksyczni rodzice, Warszawa 2013 Zobacz także: Co dzieje się z psychiką dzieci? Coraz więcej problemów, coraz mniej lekarzy Dlaczego dzieci chorują na depresję? Dobrzy rodzice czyli jacy? zwłaszcza w ich dorosłym życiu. Ostatni aspekt behawioralno-emocjonalny łączy w sobie dwa poprzednie typy parentyfikacji (Wasilewska 2012). Niektórzy autorzy wyróżniają natomiast parentyfikację emocjonalną i in - strumentalną (Hooper 2007; 2012; Jurkovic, Thirkield, Morrell 2001). Emocjo-
DOROSŁE DZIECI – O ZJAWISKU PARENTYFIKACJI Kim są Dorosłe Dzieci? Dzieci w roli dorosłych – wykazujące się rozwiniętymi nad wiek umiejętnościami radzenia sobie, postrzegane jako dzielne, pomocne, lojalne. Dzieci, które wcześnie w życiu uczą się pracować, zarabiać, opiekować się chorym członkiem rodziny, być powiernikiem problemów rodzica. Te, które swoje dziecięce potrzeby i naturalny rozwój musiały zostawić na rzecz pseudodorosłości. I te, które potem z trudem odnajdują się w prawdziwym dorosłym życiu. Ich doświadczenie przedwczesnego wchodzenia w dorosły świat przy deficycie opieki ze strony rodziców zostało opisane jako parentyfikacja. Czym jest parentyfikacja? Określenia „parentyfikacja” używamy do opisu przewlekłej sytuacji, w której dziecko pełni funkcję opiekuna lub partnera dla swojego rodzica. Inaczej jest to odwrócenie ról w rodzinie – dziecko, zamiast otrzymywać opiekę, jest nią obarczone. O parentyfikacji mówimy, gdy obciążenie, które to ze sobą niesie dla dziecka, przekracza jego możliwości radzenia sobie. Osoby, które w swoim życiu były „rodzicami” lub „partnerami” swoich rodziców, w dorosłości często cierpią na depresję, mają niskie poczucie własnej wartości, przeżywają wzmożony wstyd i poczucie winy, mają problemy w relacjach z ludźmi, unikają bliskości, cierpią na zaburzenia psychosomatyczne, mają problemy z fizycznym lub/i emocjonalnym odseparowaniem się od rodziny pochodzenia. Polska psychoanalityczka Katarzyna Schier dokonała szerokiej analizy sytuacji dziecka, które zostaje przez rodziców postawione wobec wyzwania odwrócenia emocjonalnej lub instrumentalnej opieki, przekraczającego jego możliwości adaptacyjne. Schier opisuje, jak w efekcie tego procesu u dziecka wytwarzają się zarówno nadzwyczajne umiejętności, jak i trwałe deficyty rozwojowe w obszarze przywiązania i zaufania. Dlaczego dziecko staje się „dorosłe”? Zjawisko parentyfikacji Schier odnosi do teorii przywiązania autorstwa brytyjskiego psychiatry i psychoanalityka Johna Bowlby`ego. Teoria ta mówi, że dziecko od urodzenia poszukuje kontaktu z dorosłym, ponieważ ta więź zapewnia mu przetrwanie. Jeżeli dorosły nie spełnia tej funkcji, sytuacja ulega odwróceniu i dziecko uruchamia w sobie system opieki wobec rodzica. Jego indywidualne potrzeby związane z więzią muszą wówczas zostać wycofane, gdyż tylko taka strategia umożliwia utrzymanie bliskości z rodzicami. Jakie funkcje pełni „dorosłe” dziecko? Opieka dziecka nad rodzicem może mieć charakter instrumentalny lub/i emocjonalny. To, co jest wspólne dla obu rodzajów parentyfikacji, to fakt, żedziecko istnieje poprzez funkcję, którą pełni. Schier wymienia typowe dla każdego z rodzajów parentyfikacji role, pełnione przez dziecko w rodzinie. Parentyfikację instrumentalną rozumie się jako troskę o fizyczną egzystencję rodziny. Dziecko jest wówczas odpowiedzialne za zarabianie pieniędzy, opiekę nad rodzeństwem lub chorym rodzicem, sprzątanie, robienie zakupów czy gotowanie. Dziecko pełni więc rolę Służącego, Opiekuna rodzica lub Opiekuna rodzeństwa. Parentyfikacja emocjonalna dotyczy zaspokajania przez dziecko emocjonalnych, społecznych, a nawet seksualnych potrzeb opiekunów. Dziecko jest powiernikiem rodzica, rozjemcą w konfliktach pomiędzy rodzicami, emocjonalnym wsparciem dla rodzica, kontenerem dla jego trudnych emocji lub partnerem, w tym również partnerem seksualnym. Dziecko pełni więc rolę Bufora/ Mediatora w konfliktach, Terapeuty/ Powiernika lub Partnera życiowego/Partnera seksualnego. Kiedy parentyfikacja jest destrukcyjna? Często mamy do czynienia z sytuacją, w której dzieciom są powierzane odpowiedzialne zadania, typowo przypisane dorosłym. Dziecko dzięki przejmowaniu funkcji i zadań osoby dorosłej może rozwijać swoją sprawczość i nabywać nowych kompetencji. Można powiedzieć, że jest to dobre dla jego rozwoju, o ile odpowiada jego możliwościom zwiazanym z płcią, wiekiem, konstrukcją psychiczną. Kiedy zadania stawiane przed dzieckiem przekraczają jego możliwości, parentyfikacja staje się procesem destrukcyjnym dla jego psychiki. Możemy wyobrazić sobie różnicę pomiędzy zaopiekowaniem się młodszym rodzeństwem a zaopiekowaniem się depresyjnym rodzicem. Jest szereg okoliczności sprzyjających destrukcyjnej parentyfikacji. Dzieci są bardziej na nią narażone, jeżeli żyją w rodzinach, w których rodzice lub rodzeństwo jest przewlekle chore fizycznie lub psychicznie, gdy są wychowywanie przez jednego rodzica, gdy rodzice pozostają w silnym konflikcie małżeńskim, gdy są uzależnieni od alkoholu lub substancji psychoaktywnych, gdy są bardzo ubodzy lub są emigrantami. Innym czynnikiem są cechy osobowościowe dziecka, jego płeć i pozycja wśród rodzeństwa. Nie wszystkie dzieci w rodzinie doświadczają parentyfikacji, w tej roli często znajduje się dziecko najbardziej wrażliwe, empatyczne, dziecko najstarsze lub dziecko płci żeńskiej. Chłopcy częściej stają się osobami zarabiającymi i powiernikami swoich matek. Dziewczynki częściej zajmują się domem i pełnią funkcje opiekuńcze wobec członków rodziny. Znaczący dla rozwoju destrukcyjnej parentyfikacji jest deficyt rodzica w umiejętności opiekowania się dzieckiem. Rodzic może zapewniać tylko instrumentalną opiekę (karmić, zaspokajać potrzeby materialne), nie widząc, że dziecko ma również potrzeby emocjonalne. Może być tak skupiony na własnych stanach emocjonalnych, że nie ma psychicznej przestrzeni na dostrzeżenie potrzeb swojego dziecka. Wynika to nie tylko z realnie trudnej sytuacji życiowej (jak np. przewlekła choroba czy ubóstwo), lecz również z powielania przez rodzica własnych doświadczeń z przeszłości. Skutki parentyfikacji są natomiast łagodniejsze, jeżeli w społecznym otoczeniu dziecka znajduje się choć jedna osoba, która jest dla niego dobrym opiekunem. Jakie skutki ma parentyfikacja dla dziecka? Co się dzieje z takim dzieckiem, kiedy staje się dorosłe? O tym piszę w drugiej części tekstu. Napisała Ewa Szczygielska Tekst oparłam na książce Katarzynhy Schier (2015) „Dorosłe dzieci. Psychologiczna problematyka odwrócenia ról w rodzinie”. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR Zdjęcie: Angel Lopez, źródło: Unplash
Tłumaczenia w kontekście hasła "moim dorosłym życiu" z polskiego na angielski od Reverso Context: Wszystko, co osiągnąłem w moim dorosłym życiu, zawdzięczam państwu polskiemu.
Parentyfikacja, czyli odwrócenie ról w rodzinie, występuje nie tylko w domach dysfunkcyjnych: zdarza się również w tzw. dobrych domach, które cieszą się dużą akceptacją społeczną i w których standard życia jest wysoki. Dzieci nie są jednak gotowe do tego, żeby zaspakajać potrzeby emocjonalne swoich rodziców. – Każda osoba parentyfikowana powinna zdać sobie sprawę, że nie jest odpowiedzialna za dobrostan swojego rodzica – podkreśla dr Jolanta Żarczyńska-Hyla z Instytutu Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Opolskiego. Ewa Podsiadły-Natorska: Kiedy w rodzinie dochodzi do parentyfikacji? Dr Jolanta Żarczyńska-Hyla: Wtedy, gdy rodzice nie chcą albo nie mogą wypełniać swoich ról rodzicielskich. Parentyfikację uważa się za pewną formę zaniedbania; rodzice, którzy zaniedbują swoje dzieci, nie zaspokajają ich podstawowych potrzeb – fizjologicznych, emocjonalnych, edukacyjnych lub zdrowotnych. Dziecko, próbując utrzymać więź z rodzicem, który przestaje się nim interesować, zaczyna interesować się sprawami rodzica, zaniedbując własne potrzeby. Zjawisko parentyfikacji znane jest od bardzo dawna, ale przez długie lata nie było nazywane; definicję uzyskało dopiero kilka dekad temu i od razu wzbudziło bardzo duże zainteresowanie, bo okazuje się, że parentyfikacja jest zjawiskiem powszechnym. Czy dysponujemy statystykami dotyczącymi skali tego problemu? W Polsce w zasadzie nie robi się badań statystycznych dotyczących parentyfikacji. Mogę się jednak powołać na własne badania, które były kilkukrotnie robione od 2016 roku w grupie adolescentów oraz młodych dorosłych, zarówno w woj. opolskim, jak i w woj. zachodniopomorskim przez moich kolegów-badaczy z Uniwersytetu Szczecińskiego. Zastosowaliśmy bardzo dobre, znane w całym świecie narzędzia i uzyskaliśmy niemal identyczne wyniki w obu ośrodkach. Z badań wynika – czym sami byliśmy zaskoczeni – że parentyfikacja dotyczy 70 proc. osób. To bardzo dużo! Tak, choć zjawisko wciąż nie jest dobrze rozpoznane. Jedna z moich studentek powiedziała mi kiedyś: „Ja nie jestem DDA, ale nie wiem, kim jestem, bo mam takie dziwne cechy”. Okazało się, że w dzieciństwie była parentyfikowana. Oczywiście natężenie parentyfikacji bywa różne; czasami parentyfikacja skupiona jest na jednej czynności, kiedy np. dziecko staje się opiekunem młodszego rodzeństwa. Ale niekiedy dziecko całkowicie przejmuje zarówno obowiązki, jak i opiekę nad stanem psychicznym swoich rodziców. Parentyfikacja ma wtedy ciężki przebieg. U takich dzieci, jak wykazały badania, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości są najwyższe. Jakie są przyczyny parentyfikacji, czyli odwrócenia ról w rodzinie? Jest ich bardzo wiele. Przyczyną mogą być uzależnienia rodziców, zaburzenia osobowości czy długotrwały konflikt w rodzinie, w który wciągane są dzieci. Może być to też niedojrzałość rodzicielska. Sama parentyfikacja ma różne oblicza. Mówimy o parentyfikacji instrumentalnej i emocjonalnej. Instrumentalna polega na tym, że dziecko przejmuje obowiązki rodzicielskie związane z prowadzeniem domu – to może być gotowanie, sprzątanie, pranie lub opieka nad rodzeństwem czy innymi członkami rodziny, np. schorowanymi dziadkami. A parentyfikacja emocjonalna? Ma miejsce, kiedy dziecko odpowiada za dobrostan rodziców bądź rodzica, bo nie zawsze dwójka rodziców musi parentyfikować – badania pokazują, że z reguły osobami parentyfikującymi są matki. Takie dziecko staje się przyjacielem dorosłych albo dorosłego, powiernikiem, czasem mediatorem, jeśli w rodzinie ma miejsce długotrwały konflikt. Może być terapeutą czy wreszcie pocieszycielem, czyli osobą, która dba o dobre samopoczucie rodzica: komplementuje, usuwa przeszkody, żeby rodzic nie wpadał w zły nastrój. Jest obserwatorem emocji, a równocześnie dba o to, żeby dobry nastrój nie znikał. Parentyfikacja emocjonalna wywołuje znacznie gorsze skutki, jeśli chodzi o funkcjonowanie dzieci. Dlaczego? Bo dzieci nie są gotowe do tego, żeby zaspakajać potrzeby emocjonalne rodziców. A rodzic, np. rozwodzący się, wciąga dziecko w swoje sprawy. Matka do córki, która rozpacza z powodu rozwodu rodziców i wyprowadzki ojca z domu, mówi: „Nie płacz za nim, on był beznadziejny, nawet do łóżka się nie nadawał”. Czy ośmiolatka jest w stanie zrozumieć coś takiego? Obciążenie bywa więc bardzo silne. Naukowcy wyróżniają jeszcze dwa rodzaje parentyfikacji: adaptacyjną i destrukcyjną. Wytłumaczmy, czym są. Parentyfikacja adaptacyjna ma charakter okazjonalny i może przynosić dzieciom pewnego rodzaju korzyści, gdy dochodzi do niej w wyniku zdarzeń losowych – nagle matka trafia do szpitala albo musi wyjechać do ciężko chorych rodziców. Jeśli dzieci okazjonalnie przejmują jej obowiązki i są na to rozwojowo gotowe, a przy tym parentyfikacja nie jest ukrywana, tylko jawna – dziecko ma świadomość, że chwilowo zastępuje rodzica, a rodzic jest mu za to wdzięczny – to wtedy nie ma destrukcyjnych konsekwencji parentyfikacji i taka sytuacja może być dla dziecka ciekawym doświadczeniem. Bo jeśli 13-latek przygotuje dla rodziny zupę i okaże się ona smaczna, to on może zechcieć zrobić to ponownie. Natomiast jeśli zupę gotuje 4-latek, to sprawa wygląda zupełnie inaczej. W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Zdrowie umysłu Miralo Sen, Suplement na dobry sen, 20 kapsułek 20,99 zł Zdrowie umysłu Miralo, Suplement diety wspomagający odporność na stres, 20 kapsułek 20,99 zł Zdrowie umysłu, Odporność, Good Aging, Energia, Beauty Wimin Zestaw z głębokim skupieniem, 30 saszetek 139,00 zł Zdrowie umysłu Good Sleep from Plants 60 kaps. wegański 45,00 zł 90,00 zł Zdrowie umysłu Deep Focus from Plants 60 kaps. wegański 45,00 zł 90,00 zł Kiedy ci ludzie, tacy dzielni, którzy w młodości trzymali swoje rodziny w ryzach, wchodzą w dorosłość, okazuje się, że nie potrafią podołać różnym przeciwnościom losu – problemom zawodowym, zdrowotnym itp. Ich zasoby się wyczerpały Zgoda. Do parentyfikacji destrukcyjnej, jeśli nie została spowodowana wydarzeniami losowymi, tak naprawdę może dochodzić bardzo wcześnie. Już w pierwszym roku życia obserwujemy styl przywiązania, jaki tworzy rodzic z dzieckiem. Te style są bezpieczne lub pozabezpieczne. Rodzic, który oddelegowuje swoje dziecko do bycia dzieckiem parentyfikowanym, tworzy z nim z reguły styl pozabezpieczny. Dziecko wówczas ok. 5. roku życia staje się gotowe (oczywiście tylko pozornie) do podjęcia roli rodzica. Takie małe dzieci przyjmują na siebie rolę rodzicielską? Owszem. Z drugiej strony nie wszystkie dzieci w rodzinach, w których potencjalnie może wystąpić parentyfikacja, stają się dziećmi parentyfikowanymi. Są sytuacje, kiedy dziecko nie posiada pewnych cech związanych z uspołecznieniem, empatią. Jednak te dzieci, które nie podejmują się bycia parentyfikowanymi, mają inne problemy: wpadają w choroby, uciekają z domu, wchodzą w grupy dewiacyjne. To, że rodzic nie wypełnia swojej roli, a dziecko jej nie przejmuje, wcale nie sprawia, że dziecko nieparentyfikowane jest chronione. Jakie dzieci najczęściej ulegają parentyfikacji? Badania pokazują, że najczęściej na dziecko parentyfikowane wybierane jest dziecko najstarsze, zwykle płci żeńskiej. Niedawno zakończyłam bardzo pracochłonne badania, w ramach których poznałam historie dorosłych rodzeństw, które doznały parentyfikacji w dzieciństwie. Jak dotąd udało mi się przeanalizować rodziny z problemem alkoholowym. Było ich 60. Okazało się, że w domach, w których jest notoryczny konflikt, a często też bieda, dzieci są zaniedbane, między rodzeństwem tworzy się więź kompensacyjna. Gdy nie ma ojca, bo pije, a matka jest osobą współuzależnioną albo ucieka z domu, rodzeństwo przejmuje rolę rodzicielską. Sama byłam zaskoczona tym, do czego zdolne są te dzieci. One wchodzą w bardzo wiele ról. Stają się dla siebie nawzajem rodzicami, pocieszycielami; rodzeństwo starsze, które jest głównym parentyfikowanym, z reguły opiekuje się rodzeństwem młodszym, chroni je, np. zakładając bratu lub siostrze słuchawki z muzyką, kiedy pijany ojciec wraca do domu. Albo broni fizycznie, czyli uczestniczy w bójkach. Jak zmienia się psychika tych dzieci? Chciałabym zauważyć jedną rzecz: zwykle opisuje się wpływ rodziców na dzieci, a trzeba sobie uzmysłowić, że dzieci są sprawcami wielu wydarzeń. Dziecko parentyfikowane, pomimo dramatu sytuacji, w której się znajduje, doznaje mocy. Jest sprawcą. Planuje, organizuje, zabezpiecza. W pewnym momencie wydaje się, że to może być czynnik ochronny, bo to nie jest dziecko, które się chowa. Ono walczy, osłania młodsze rodzeństwo i to wszystko nie pozwala mu zamknąć się w skorupie strachu. Czerpie swoją siłę z wewnętrznych zasobów. Często przyglądając się tym dzieciom, mówimy: „One są takie dzielne, świetnie sobie radzą”. Badani pod koniec wywiadów często podkreślali, że ciężka sytuacja w domu sprawiła, że jako dorośli są zaradni i zorganizowani. Ale prawda jest taka, że zasoby, z których oni czerpią, nie pochodzą z worka bez dna. Mają ograniczony charakter. Co dzieje się potem? Kiedy ci ludzie, tacy dzielni, którzy w młodości trzymali swoje rodziny w ryzach, wchodzą w dorosłość, okazuje się, że nie potrafią podołać różnym przeciwnościom losu – problemom zawodowym, zdrowotnym itp. Ich zasoby się wyczerpały. Parentyfikacja jest zjawiskiem, które przerasta dzieci lub dorosłych oceniających sytuację rodzinną z perspektywy retrospektywnej. W Stanach Zjednoczonych powstało szeroko zakrojone badanie medyczne dotyczące dorosłych dzieci, które w dzieciństwie doznały szeregu niekorzystnych doświadczeń. Okazało się, że te osoby w życiu dorosłym wiele z tych zdarzeń odchorowują. Pojawiają się choroby układu krążenia, cukrzyca, nowotwory oraz różnego rodzaju stany lękowe i depresyjne. I często te doświadczenia wywołują przedwczesne zgony. Wspomniała pani, że parentyfikacja adaptacyjna może przynosić dzieciom pewnego rodzaju korzyści. Istnieją pozytywne strony parentyfikacji? Pozytywne aspekty parentyfikacji to takie, kiedy dzieci w wyniku swoich doświadczeń uczą się bycia bardziej empatycznymi, mają więcej kompetencji społecznych, wchodzą w lepsze relacje, jednak tego wszystkiego można się nauczyć również bez parentyfikacji. Pozytywy tego zjawiska są możliwe pod warunkiem, że istnieje wspomniana okazjonalność; dziecko może się wtedy czegoś nauczyć, zostaje zauważone, natomiast stosowanie parentyfikacji jako stylu wychowania wydaje się być niedopuszczalne. Główny problem leży jednak gdzie indziej… Gdzie? Te dzieci są niewidzialne. W zeszłym roku w Szwajcarii odbyły się badania, w ramach których przebadano pracowników trzech resortów: edukacji, służby zdrowia i pomocy społecznej. Jakież było zdziwienie badaczy, kiedy się okazało, że nauczyciele zapytani, czym jest bycie kołem ratunkowym w dzieciństwie i po czym można rozpoznać takie dzieci, nie potrafili odpowiedzieć! Nie wiedzieli też, jak można by tym dzieciom pomóc. Okazało się, że największą wiedzę, choć też nie za dużą, posiadają w tym zakresie pracownicy pomocy społecznej. A przecież to nauczyciele mają na co dzień do czynienia z dziećmi parentyfikowanymi. Mało tego, te dzieci przejawiają objawy, które świadczą o parentyfikacji, bo np. częściej, w porównaniu do rówieśników, mają nieobecności w szkole, spóźniają się. Często są nieprzygotowane do zajęć, na lekcjach mogą wykazywać oznaki zmęczenia. Bywa, że są bardzo „przylepne”, ponieważ niedobór ciepła rodzicielskiego powoduje, że szukają go na zewnątrz. Nauczyciele nie reagują? Nie, bo są skupieni na umiejętnościach akademickich swoich podopiecznych. Nasze wywiady w grupie 60 rodzin z problemem alkoholowym pokazały, że szkoła udaje, że nie widzi problemu. Tymczasem jeśli rodzice są niewydolni, rolę opiekuńczą mogliby pełnić dziadkowie czy właśnie nauczyciele. Wydawałoby się, że na tym etapie można by tym dzieciom pomóc, np. w formie terapii. Ale terapia nie mogłaby być tylko dla dziecka – musiałaby objąć również rodziców. Co ciekawe, wśród naszych badanych wiele osób chwaliło szkołę. Bo była formą ucieczki. Właśnie. Parentyfikowane dzieci w niej odpoczywały. W szkole znajdowały schronienie, nie musiały pracować fizycznie. Tylko szkoda, że ta szkoła nic nie mogła im dać. Nie jest to jednak problem typowo polski. W Skandynawii przeprowadzono badania dzieci, które wychowywały się z rodzicami z depresją. Okazało się, że dorośli z otoczenia zmuszali je, żeby nie przeszkadzały rodzicom, nie zawracały im głowy swoimi sprawami. Z perspektywy retrospektywnej dorosłe dzieci miały żal, że nikt się nimi nie przejmował, nie pytał, jak sobie radzą, gdy były dziećmi. W Polsce nie jest znana skala zjawiska dotycząca dzieci będących opiekunami ludzi chorujących. Ta pomoc jest związana z bardzo dużym wysiłkiem psychicznym i fizycznym, kiedy dziecko na przykład musi zmieniać opatrunki na niegojących się ranach albo z powodu obowiązków domowych zarywa szkołę, nie wspominając o tym, że nie ma czasu na wypoczynek i zabawę. Nawet po śmierci swoich rodziców dzieci parentyfikowane są nauczone, że mają dawać, zamiast brać, ponieważ w ich przekonaniu branie wiąże się z jakąś zapłatą, rewanżem Jakie mogą być jeszcze inne formy parentyfikacji? W parentyfikacji rodzic może wybrać jedno z dzieci na swojego partnera. Ta forma parentyfikacji przynosi tragiczne konsekwencje. Tak dzieje się zwykle w rodzinach monoparentalnych, kiedy nie ma drugiego rodzica, wyjechał za granicę, przebywa w zakładzie karnych lub jest niedostępny. Wtedy jedno z rodziców wybiera sobie na partnera dziecko płci przeciwnej. Gdy będzie to syn i w życiu dorosłym wejdzie w związek z kobietą, będzie ją traktował instrumentalnie. Dlaczego? Bo będzie cały czas uwikłany w relację z własną matką. Rodzic może też występować w charakterze rówieśnika. Np. matka uzależniona od leków czy alkoholu boi się zostać sama w domu i prosi swojego syna: „Nie idź dziś do szkoły, zostań ze mną, pogramy razem w grę komputerową”. I syn daje się wciągnąć w jej gierki. Matka nie wykazuje się żadną odpowiedzialnością. Synowi grozi drugoroczność, bo on zaspokaja jej potrzeby. Czy zawsze to musi być dom dysfunkcyjny? Nie. Parentyfikacja zdarza się w tzw. dobrych domach, które cieszą się dużą akceptacją społeczną, gdzie rodzice są wykształceni, wykonują prestiżowe zawody, standard życia jest wysoki. Czy tam mówimy o czystym zaniedbaniu? To zależy. Jeśli pojawia się pracoholizm, to jak najbardziej. Ale często w tych domach jest nadmierna kontrola rodzicielska. Dziecko jest dobre wtedy, kiedy spełnia oczekiwania rodziców. Tutaj mamy do czynienia z parentyfikacją zawoalowaną – niby wszystko dzieje się dla dobra dziecka. Jednak takie dziecko w dorosłości nie potrafi być rodzicem, bo ono jako dorosły wciąż jest dzieckiem. I jakie ma żądanie wobec własnego dziecka, które przychodzi na świat? Zaopiekuj się mną, bo ja nie umiem tobą. Parentyfikacja zawoalowana trwa tak naprawdę przez całe życie, a często nawet po śmierci rodziców. W jaki sposób? Dzieci parentyfikowane często, jako osoby dorosłe, uciekają z domu, wyprowadzają się do innego miasta lub za granicę, ale parentyfikacja dalej trwa, bo mają wyrzuty sumienia i poczucie winy. Bywa też, że rodzic wymusza na swoim dorosłym dziecku opiekę albo je zawstydza. Tacy rodzice nie chcą powrócić do tzw. normalnej roli nawet w sytuacjach ekstremalnych, takich jak choroba dorosłego dziecka czy utrata przez niego pracy. Natomiast nawet po śmierci swoich rodziców dzieci parentyfikowane są nauczone, że mają dawać, zamiast brać, ponieważ w ich przekonaniu branie wiąże się z jakąś zapłatą, rewanżem. Część tych osób nie wyzwoli się z parentyfikacji nigdy, chyba że trafią na terapię, której celem jest przywrócenie równowagi między dawaniem a braniem. Jak wyjść na prostą, będąc osobą parentyfikowaną w dzieciństwie? Żeby się uwolnić, trzeba zmienić relację z rodzicami. Każda osoba parentyfikowana powinna zdać sobie sprawę, że nie jest odpowiedzialna za dobrostan swojego rodzica. To rodzic jest sam za to odpowiedzialny. Terapeuci zalecają, żeby przerobić żałobę po nieudanym dzieciństwie. Nie rozgrzebywać go, tylko je zamknąć i pogodzić się, że go nie było. Terapia jest niezbędna, by zostawić za sobą przeszłość? Znam osoby, które przeszły terapię i dalej opiekują się swoimi rodzicami. Znam też osoby parentyfikowane w dzieciństwie, które z terapii nie chcą skorzystać. Są wreszcie osoby, które dają radę, bo np. ich rola polegała na opiece nad chorymi rodzicami i one rozumiały tę sytuację, a ich relacja z rodzicami była prawidłowa. Co jeszcze pomaga dorosłym parentyfikowanym w dzieciństwie? Bardzo ważne jest, aby w dorosłym życiu wejść w związek z osobą, która stanie się partnerem; nie będzie zaspokajać potrzeb, które nie zostały zaspokojone w dzieciństwie. Zwykle jednak parentyfikacja zostawia ślad. Np. osoby, które były w dzieciństwie parentyfikowane, często wybierają sobie zawody, które polegają na pomaganiu innym: stają się terapeutami, nauczycielami, pracują w służbie zdrowia, zauważono jednak, że częściej w porównaniu do osób nieparentyfikowanych narażone są na wypalenie zawodowe. Natomiast trzeba koniecznie zwrócić uwagę na to, że szczególnie w okresie pandemii istnieją warunki, które sprzyjają pojawieniu się parentyfikacji w rodzinach i należałoby to monitorować. Dr Jolanta Żarczyńska-Hyla – jest nauczycielem akademickim zatrudnionym na Uniwersytecie Opolskim. Prowadzi badania koncentrujące się wokół potencjalnych zagrożeń rozwojowych występujących w okresie dzieciństwa, dorastania i dorosłości. Analizuje uwarunkowania, skalę i konsekwencje zjawiska parentyfikacji. Interesuje się również rozwojowymi zaburzeniami koordynacji ruchowej (DCD). Jest autorką i trenerką nowatorskiego cyklu warsztatów edukacyjno-interwencyjnych skierowanych do nauczycieli, terapeutów i rodziców wspierających jednostki z utrudnieniami w rozwoju. Zobacz także
Dwie siostry i dwa różne domy. Dwa sposoby wychowania dziecka. ZŁY i DOBRY. Jak dziecko z złego domu, pełnego patoli poradzi sobie w życiu nastolatka i doros

Czym jest parentyfikacja? Bezinteresowna, altruistyczna postawa wydaje się jednoznacznie godna uznania. Taki syn czy córka napawa dumą: „Mam pomocne, zgodne dziecko, cóż w tym złego? To chyba dobrze, że nauczyłem je myśleć o innych? Że nie jest egoistą?”. Często – co trudno dostrzec – stoi jednak za tym ogromne cierpienie tego dziecka. Gloryfikuje się osoby skupione na potrzebach innych. Nikt jednak nie pyta, jaką cenę płacą za tę postawę. Opiekun rodziny Schemat samopoświęcenia tworzy się zwykle, gdy któryś z opiekunów jest ciężko chory, cierpi na depresję, jest samotny, nieszczęśliwy lub uzależniony. Aby przeżyć, dziecko jak powietrza potrzebuje zaspokojenia podstawowych potrzeb emocjonalnych: opieki, troski, wsparcia, uwagi, ciepła, bliskości, bezpiecznego przywiązania; jest to warunkiem absolutnie koniecznym, aby mogło się prawidłowo rozwijać i zachować zdrowie psychiczne. Tymczasem widzi słabego, bezradnego rodzica, jakby za szybą, niedostępnego emocjonalnie. Zrozpaczone, stara się mu pomóc najlepiej jak potrafi, ponieważ jest całkowicie zależne od opiekuna. Może się przymilać do niego, być uległe, podporządkowane, poświęcać się – monitorować jego potrzeby i starać się je zaspokoić. Dziecko czuje, że od zadowolonego rodzica ma szansę dostać uwagę, bliskość, miłość; od rodzica pogrążonego w rozpaczy, uzależnionego, bezradnego – niewiele. W rodzinie, w której rodzice nie radzą sobie ze swoimi problemami, u dziecka może wytworzyć się odpowiedzialność także za młodsze rodzeństwo („Kto zajmie się nim, jeśli matka cały czas leży w łóżku, a ojca ciągle nie ma?”). W obliczu niestabilnego emocjonalnie rodzica i potrzebującego opieki młodszego brata lub siostry, wejdzie w rolę opiekuna rodziny. Pozorna siła Kiedy u dziecka kształtuje się odpowiedzialność za emocjonalny i fizyczny komfort rodzica, mówimy o parentyfikacji. To sytuacja, w której dochodzi do odwrócenia ról w rodzinie, czyli to dziecko staje się osobą, która troszczy się o dobrostan dorosłego. Parentyfikacja jest formą zaniedbania dziecka, mającą znamiona przemocy emocjonalnej i ma poważne konsekwencje dla jego dalszego rozwoju. Nancy D. Chase, terapeutka i badaczka zajmująca się tym zjawiskiem, definiuje parentyfikację jako sytuację, w której dziecko poświęca własne potrzeby – uwagi, bezpieczeństwa i uzyskiwania wsparcia w rozwoju – po to, by dostosować się do instrumentalnych lub emocjonalnych potrzeb rodzica i troszczyć się o nie. Obciążenie, które dźwiga, przekracza jego możliwości radzenia sobie. Parentyfikacja jest formą zaniedbania dziecka, mającą znamiona przemocy emocjonalnej i ma poważne konsekwencje dla jego dalszego rozwoju. Uwaga! Reklama do czytania Cud rodzicielstwa Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie. To wyjątkowo duże wyzwanie dla dziecięcej psychiki. Na poziomie emocjonalnym dziecko nieświadomie może czuć się jak matka własnej matki lub ojca, jak ich partner/partnerka, matka swojego młodszego rodzeństwa, rozjemca, rodzinny psycholog. W dorosłym życiu w efekcie tych doświadczeń mogą pojawić się u niego poważne problemy ze zdrowiem psychicznym i fizycznym. Umiejętność bycia wsparciem dla innych daje złudzenie siły, tak potrzebnej w sytuacji bezradności wobec dramatu rozgrywającego się w domu. Czasem dzieci szczycą się tym, że są dojrzalsze od swoich rówieśników, bardziej samodzielne. Dziecko może mieć wrażenie, że właśnie dzięki temu jest ważne, bo odgrywa w rodzinie niezwykle istotną rolę. Może poczuć się niczym superbohater ratujący bliskich przed jeszcze większą tragedią. W ten sposób wyczulenie na potrzeby innych staje się warunkiem poczucia własnej wartości, lecz jest ono złudne i nietrwałe. Poczucie własnej wartości dziecka Prawdziwym źródłem poczucia własnej wartości dziecka jest miłość rodzica, który rozumie jego podstawowe emocjonalne potrzeby i adekwatnie je zaspokaja. Tylko to da ostatecznie dziecku głębokie przekonanie, że jest kochane i ma swoją wartość przez sam fakt, że istnieje. Bez warunków. Podporządkowanie dziecka potrzebom innych w dalszej perspektywie znacząco obniży jego poczucie własnej wartości: „Skoro nie dostaję uwagi, wsparcia, przewodnictwa, zainteresowania, troski, miłości, oznacza to, że mało znaczę. Jestem nieistotny”. Dziecko, gdy zdarzy się mu czasem – jak każdemu – odstępstwo od reguły, uzna, że zawiodło. W sytuacji gdy siebie postawi na pierwszym miejscu, gdy będzie przeżywało złość, kiedy będzie domagać się swoich praw – poczuje się winne. Doświadczanie tych emocji jest bolesne, a samopoświęcenie pozwala do pewnego stopnia ich unikać. W ten sposób schemat się wzmacnia. Coraz silniejsze staje się przekonanie: „Nie mogę przysparzać bliskim żadnych trosk, muszę troszczyć się o harmonię w rodzinie”. Fałszywe ja W dzieciństwie schemat samopoświęcenia pełni rolę adaptacyjną. Dziecko, które doświadcza zaniedbania ze strony rodziców, pochłoniętych własnymi problemami, którym nie starcza sił, by poświęcać mu uwagę i okazywać uczucia, jest starającą się przetrwać ofiarą. Zdecydowanie więcej nadziei zachowa w sytuacji, gdy uwierzy, że to ono powinno się bardziej postarać: być dzielne, silne, dające wsparcie, niż gdyby uznało, że to rodzic jest wadliwy, zimny, nieczuły, brak mu empatii i ciepła. Potrzebuje rodziców, więc za wszelką cenę usiłuje utrzymać ich pozytywny obraz. Woli wybrać stłumienie gniewu, sprzeciwu, eliminację własnych potrzeb. Zresztą trudno rozzłościć się na rodzica, który jest chory, nieszczęśliwy, zrozpaczony, nieradzący sobie, przepracowany. Człowiek z zahamowaną agresją jest bezbronny na przemoc z zewnątrz, ale też na przemoc, która dzieje się w jego wnętrzu. W psychice dziecka sukcesywnie buduje się reprezentacja rodziców jako potrzebujących, a jego samego jako wspierającego. Oznacza to, że dziecko odczuwa wewnętrzną presję, nakaz, by zawsze służyć potrzebom innych kosztem własnych. W konsekwencji nie pozostaje z rodzicem w autentycznej relacji, a w dorosłym życiu także z innymi ludźmi. Prezentuje swoje fałszywe Ja, zgodne z oczekiwaniami innych. Słysząc słowa uznania dla takiej postawy, w naturalny sposób będzie ją wzmacniać. Ten rodzaj dowartościowania wcale mu jednak nie służy – jest bowiem pochwałą skierowaną nie w jego stronę, ale wobec schematu samopoświęcenia. W oczach rodzica uznanie dostaje fałszywe Ja, które zinternalizowało potrzeby rodzica i uczyniło je nadrzędnymi. Uwaga! Reklama do czytania Jak zrozumieć małe dziecko Poradnik świadomego rodzicielstwa Cud rodzicielstwa Wsłuchaj się naprawdę w głos swojego dziecka Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli „Mamo, ja cię utulę” Wyobraźmy sobie rodzica, który cierpi na zaburzenia lękowe lub depresyjne, który sam ma niezaspokojone ważne potrzeby emocjonalne: bliskości z partnerem, miłości, czułości. Jest spore ryzyko, że może rozwinąć się u niego tendencja do zastępczego tworzenia takiej quasi-związkowej relacji z własnym dzieckiem. Jeśli np. w sytuacji wejścia dziecka w okres większej samodzielności i autonomii (w wieku szkolnym), zostanie u matki wzbudzone jej własne, dawne, dziecięce poczucie niestabilności więzi i opuszczenia, wówczas wejdzie ona w tryb „Wrażliwego, Opuszczonego Dziecka”, które domaga się od opiekuna obecności i bliskości. Dramat polega na tym, że tym opiekunem i wsparciem staje się dla dorosłej matki jej własne dziecko. W ten sposób kobieta nieświadomie zaspokaja własne potrzeby dzięki obecności dziecka i jego bliskości. Dziecko wyczuwa nawet niewypowiedziane potrzeby rodzica, odczytuje je z gestów, mimiki, tonu głosu. Podświadomie może chcieć je zaspokoić: np. zostanie w domu, żeby matka nie czuła się samotna. W tym celu może nawet zacząć chorować; jakby mówiło do niej: „Nie zostawię cię samej”. Będzie czuło się odpowiedzialne za jej dobrostan, zmuszone odgrywać rolę „emocjonalnego substytutu” partnera lub opiekuna. Poczucie winy Parentyfikacja utrudnia psychiczne oddzielnie od rodzica, które jest warunkiem prawidłowego rozwoju. Może wytworzyć u dziecka schemat uwikłania emocjonalnego, którego przejawem jest niemalże stopienie z rodzicem, kosztem pełnej indywiduacji, kształtowania własnej tożsamości. Dziecko doświadcza zjednoczenia z rodzicem przy jednoczesnym uczuciu zdławienia, przytłoczenia tą więzią. A każda próba postawienia granicy, okupiona jest gigantycznym poczuciem winy. Rozpaczliwe wysiłki dziecka, by odpowiedzieć na oczekiwania, nigdy nie są wystarczające. Pomimo starań nie udaje się „uleczyć” rodzica, uszczęśliwić go trwale, zaspokoić na tyle, by mniej cierpiał, radził sobie albo stał się bardziej dostępny emocjonalnie. Ten tragiczny scenariusz często odtwarza się potem w dorosłym życiu. Nadaremna nadzieja na odwzajemnienie starań i dostrzeżenie potrzeb przez innych, podobnie jak wcześniej przez rodziców. Do czego prowadzi parentyfikacja? Utrzymywanie pozytywnego obrazu rodziców za wszelką ceną ma negatywne konsekwencje w późniejszym życiu, gdyż relacja z nimi przenosi się na pozostałe relacje, których istotą jest podobna dysproporcja. Dziecko, które rozwinęło styl funkcjonowania związany ze schematem samopoświęcenia, w dorosłym życiu najczęściej będzie wchodziło w związki z potrzebującymi, nieradzącymi sobie osobami, przejmując za nie odpowiedzialność, nie oczekując zaspokojenia jego potrzeb przez innych. Może także za partnera nieświadomie wybrać osobę agresywną – reprezentującą tę część Ja, która została stłumiona. Jeśli nagromadzona latami wściekłość zostanie jednak odblokowana, może zaowocować przyjęciem postawy roszczeniowej, nadmiernie asertywnej, agresywnie domagającej się od innych zaspokojenia sfrustrowanych latami ważnych potrzeb. Najczęściej będzie jednak z uporem skupiać uwagę na innych, nadmiernie się o nich troszcząc, podporządkowując się ich oczekiwaniom, lekceważąc własne potrzeby i preferencje. Ten typ relacji realizuje się zwykle nie tylko w związkach partnerskich i relacjach rówieśniczych, ale także służbowych. Stłumiona złość, frustracja potrzeb, powodują stan chronicznego napięcia. Prowadzi to do rozwoju zaburzeń afektu, somatyzacji stanów psychicznych, zaburzeń psychosomatycznych. Osoby, które w dzieciństwie wzięły na siebie ciężar odpowiedzialności za dobrostan rodziny, cierpią często na depresje, wykazują niskie poczucie własnej wartości, przeżywają wstyd i poczucie winy. Nie potrafiąc prosić o pomoc, nie kierując troski wobec samych siebie, mają ogólnie niski poziom satysfakcji z życia i są obciążone ryzykiem wypalenia zawodowego. Dr Katarzyna Schier, w swojej książce „Dorosłe dzieci”, zauważa jednak, że gdy dzieci zostaną dowartościowane w swoich zadaniach i otrzymają od rodziny silne i szczere komunikaty dotyczące wdzięczności, parentyfikacja nie musi mieć charakteru tak silnie destrukcyjnego. Rozwój wysokiego poziomu empatii i odpowiedzialności może być także przydatny w późniejszych relacjach społecznych. Duża wrażliwość na innych i pragnienie ulżenia im w cierpieniu przydają się w zawodach związanych z pomaganiem. Często dzieci, u których wytworzył się schemat samopoświęcenia, zostają pracownikami socjalnymi, psychoterapeutami, lekarzami. Do pewnego stopnia sprzyja on wykonywaniu wymienionych zawodów, a może nawet okazać się w nich niezbędny, ponieważ skutkuje silnym zaangażowaniem w pracę, co pozwala nieść ludziom skuteczną pomoc. Należy również podkreślić, że skłonność do samopoświęcenia ma związek z wyjątkowo empatycznym temperamentem, czyli wrodzonym uwrażliwieniem na cierpienie innych. Szczególnie narażone na odwrócenie ról jest dziecko: którego rodzice z jakichś powodów nie mogą zająć się nim (i/lub jego rodzeństwem);którego rodzice mają poważne problemy finansowe;którego rodzice są nadmiernie skupieni na pracy;którego rodzice są niestabilni emocjonalnie;którego rodzic jest maltretowany przez drugiego rodzica lub innego krewnego;którego rodzic jest samotny, po rozwodzie lub owdowiały;rodziców niepełnosprawnych, przewlekle chorych, fizycznie lub psychicznie;z rodzin ubogich, imigrantów, alkoholików, narkomanów;rodziców, którzy wykonują zawody związane z opieką nad innymi, są psychoterapeutami, psychologami, lekarzami, pielęgniarkami. Angażują się w wolontariat, działalność charytatywną, stawiając sprawy innych ponad własne czy swojej rodziny. Jeśli nie potrafią zadbać o równowagę życia zawodowego i prywatnego, mogą modelować taki wzorzec. Warto jeszcze przeczytać: W jakich rolach może być obsadzane dziecko? bufor – w ostrym konflikcie małżeńskim;powiernik – np. w czasie konfliktu rodziców;zastępczy partner – np. po rozwodzie rodziców. Może oferować fizyczną bliskość rodzicom, wspólne spanie, przytulanie, dotyk (bywa, że również o charakterze seksualnym);gosposia – dziecko sprząta, gotuje, pierze, robi zakupy;opiekunka do dziecka – zajmuje się młodszym rodzeństwem, myje im włosy, odrabia z nimi lekcje itp.;opiekun rodzica – niczym pielęgniarz opiekuje się chorym rodzicem, zmienia mu opatrunki, robi zastrzyki, zawozi do lekarzy;sekretarka – robi przelewy, płaci rachunki, pisze dokumenty, chodzi na pocztę;terapeuta – opiekuje się emocjonalnie rodzicem, np. chorym na depresję lub w trakcie kryzysu. Wspiera go, pociesza, gdy jest smutny, rozładowuje negatywne emocje;mediator/rodzinny sędzia – w konfliktach między rodzicami i innymi członkami rodziny, stara się godzić zwaśnionych, uspokajać ich, doradzać im;kozioł ofiarny – przyjmuje ciosy, wyzwiska, często jest odbiorcą trudnych emocji jednego z rodziców, by chronić drugiego;rodzinny bohater – chroni np. matkę przed ciosem pijanego ojca, wzywa pomoc do rodzica, np. karetkę. Jak uchronić dziecko przed parentyfikacją? Nie rób ze swojego dziecka powiernika. Ważne, byś otrzymał wsparcie w trudnym momencie życia, ale twoje dziecko nie może stać się twoim nowym najlepszym przyjacielem czy terapeutą. Świadomość twojego emocjonalnego bólu, problemów finansowych, kłopotów w relacjach, codziennych stresów będzie dla twojego dziecka bardzo obciążająca. Ono jest za małe, by zastanawiać się, jak rozwiązać problemy dorosłych. Zadbaj, by otrzymać konieczną dla siebie pomoc, ale od odpowiednich osób, takich jak terapeuta, doradca, członkowie rodziny lub wsparciem dla swojego dziecka. Jeśli jesteś w okresie dużych zmian, poważnego kryzysu życiowego (separacji, rozwodu, ciężkiej choroby, utraty pracy, żałoby), dawaj swojemu dziecku tak dużo wsparcia, ile tylko jesteś w stanie. Zapewnij je, że panujesz nad sytuacją i jako rodzic z pełną odpowiedzialnością zajmujesz się tym co trzeba, dążąc do jak najlepszych rozwiązań i podejmując w związku z tym odpowiednie działania, aby uporać się z problemem. Zachęć dziecko, aby w tym czasie koncentrowało się na swoich dziecięcych sprawach, rówieśnikach, szkole, przyjemnościach i komentarzy wzywających dziecko do dzielności i zaradności. Powstrzymaj się od zdań w rodzaju: „Jesteś teraz mężczyzną w domu…”, „Musisz wreszcie dorosnąć” lub „Zacznij w końcu radzić sobie sama, jesteś już dużą dziewczynką”. Nie popędzaj go w dorastaniu i nie żądaj od niego wypełniania zadań przewyższających jego kompetencje i zasoby na dany moment rozwoju. Pamiętaj też, że kryzys życiowy, w którym jesteś, może nałożyć się na kryzys rozwojowy u dziecka (np. okres dojrzewania nastolatka). Dziecko w tym czasie bywa nadwrażliwe, kapryśne, ma wahania nastroju, mogą pojawić się u niego okresy ogromnego zmęczenia i dezorientacji. Będzie potrzebowało więc w dwójnasób twojej akceptacji, uwagi i swojemu dziecku BYĆ dzieckiem. Jako że kryzys życiowy wiąże się często z nowymi obowiązkami, może być ci szczególnie trudno wszystko pogodzić. Jako samotny rodzic uważaj, abyś automatycznie nie delegował swoich dorosłych obowiązków na dziecko. Bądź uważny, jeśli zauważysz, że staje się ono nadmiernie samodzielne. Możesz mieć silną pokusę, by je za to nagradzać, a nawet powierzać mu jeszcze więcej obowiązków. Nie rób tego. Korzystaj ze wsparcia źródeł zewnętrznych, aby uwolnić się od przytłaczających cię świadomy własnych działań, szczególnie w trudnych momentach życia. Zwróć uwagę na to, by zadbać nie tylko o swoje dziecko, ale także o siebie. Tylko wtedy będziesz w stanie stać się prawdziwym oparciem i troskliwym rodzicem dla swojej pociechy.

Termin parentyfikacja został stworzony przez Boszormenyi-Nagy i Spark (1973), którzy uważali, że zjawisko to jest obecne w życiu każdego dziecka i w umiarkowanym nasileniu uczy ono je empatii, troski o innych, odpowiedzialności, podjęcia roli opiekuna. Napisała dla Was nasza specjalistka: Kamila Putyło – psycholog, psychoterapeuta Czym jest parentyfikacja? Parentyfikacja określana jest często, jako odwrócenie ról w rodzinie. Jest to sytuacja, gdy dziecko pełni rolę opiekuna lub partnera dla swojego rodzica lub/i rodzeństwa a funkcje, którą pełni znacznie przekracza jego możliwość radzenia sobie. Dziecko, aby przetrwać emocjonalnie musi uruchomić system opieki w odniesieniu do opiekunów, zamiast to od nich otrzymywać opiekę. Sytuacja ta prowadzi do niezaspokojenia podstawowych potrzeb uwagi, bezpieczeństwa i uzyskiwania wsparcia w rozwoju dziecka. Dziecko może opiekować się dorosłym w dwóch podstawowych obszarach: instrumentalnym i emocjonalnym. W pierwszym przypadku chodzi o sytuacje, gdy dziecko np. zarabia na utrzymanie rodzica, opiekuje się rodzeństwem lub chorym rodzicem, przejmuje większość obowiązków domowych. Parentyfikacja emocjonalna dotyczy natomiast zaspokajania emocjonalnych i społecznych potrzeb jego opiekunów. Dziecko może pełnić funkcje np. pocieszyciela i opiekuna rodzica chorego na depresję lub inne choroby, może być powiernikiem tajemnic rodzica, może podejmować mediacje w konfliktach małżeńskich, może stać się „kontenerem” na trudne emocje opiekuna, rodzinnym sędzią, kozłem ofiarnym i partnerem (w tym także seksualnym). W jakich okolicznościach może pojawić się zjawisko „ odwrócenia ról”. Badacze zwracają uwagę na pewne grupy ryzyka. Są to dzieci rodziców przewlekle chorych fizycznie lub psychicznie, wychowywane przez jednego rodzica, rodziców będących w ostrym konflikcie małżeńskim, rodziców uzależnionych od alkoholu i narkotyków, z rodzin bardzo ubogich, rodzin, w których jest rodzeństwo niepełnosprawne lub przewlekle chore, imigrantów. Zdarza się, że opiekunowie będący w konflikcie lub w stanie rozwodu mogą oczekiwać od dziecka szczególnej funkcji stawania się ich „zastępczymi” partnerami. Jakie mogą być konsekwencje parentyfikacji doświadczonej w dzieciństwie dla funkcjonowania psychicznego w dorosłości? Osoby, które opiekowały się instrumentalnie i/lub emocjonalnie swoimi rodzicami w dorosłym życiu mogą cierpieć na depresję, często wykazują niskie poczucie własnej wartości, przeżywają chronicznie wstyd i poczucie winy. Mogą mieć problemy w relacjach z innymi ludźmi, które wyrażają się poprzez unikanie bliskości, brak w poszanowania swoich granic i trudności w komunikowaniu swoich potrzeb. Często miewają problemy natury psychosomatycznej, cierpią na zaburzenia seksualne i mają zaburzony obraz ciała. Doświadczenie parentyfikacji w dorosłości może przejawiać się także w postaci tzw. „pseudodorosłości”, czyli demonstrowania przed światem i innymi ludźmi siebie, jako osoby bardziej dojrzałej i lepiej przystosowanej społecznie. Jest to oczywiście rodzaj maski, pod spodem, której kryją się liczne niezaspokojone potrzeby małego dziecka i braku doświadczenia zdrowej zależności od stabilnego, dojrzałego rodzica. W literaturze wskazuje się także na konstruktywne skutki parentyfikacji dla funkcjonowania dorosłej osoby, jakim jest wykształcenie odpowiedzialności i troski o innych ludzi. Aby parentyfikacja nie miała w sobie niszczącego charakteru dla funkcjonownia psychicznego jednostki muszą pojawić się także określone warunki. Istotny jest wówczas czas trwania i zakres oczekiwań dorosłych w stosunku do dziecka. Poczucie bycia pomocnym dla rodzica może stymulować rozwój odpowiedzialności u dziecka, budować poczucie kompetencji, sprawczości i skuteczności. Dziecko, które tylko czasami musi zajmować się sprawami dorosłych, ale ma ufne więzi w rodzinie zapewniające mu poczucie bezpieczeństwa i otrzymuje komunikaty dotyczące wdzięczności za jego zachowanie nie musi doświadczyć destrukcyjnego wpływu na funkcjonowanie psychiczne. Obserwacje kliniczne natomiast wskazują na znacznie powszechniejsze występowanie parentyfikacji destrukcyjnej. W jaki sposób można pomóc „dorosłym dzieciom”? Osoby z doświadczeniem parentyfikacji w dzieciństwie są bardziej podatne na powtarzanie takiego wzorca w relacjach z innymi ludzmi. Koncepcje pomocy psychologicznej mówią, że sposobem na ochronę „dorosłych dzieci” przed problemami i konfliktami z przeszłości jest ich przepracowanie. Można tego dokonać w trakcie sesji terapii indywidualnej lub grupowej. Warto także skorzystać z tzw. terapii rodzinnej i małżeńskiej. Praca terapeutyczna będzie obejmowała wiele obszarów dotyczących ujawnienia i nazwania doświadczenia odwrócenia ról w dzieciństwie w obecności psychoterapeuty, wsparcie w procesie separowania się od rodziców i na zdobyciu zdolności do określenia własnych indywidualnych potrzeb, bez „mylenia” ich z potrzebami i pragnieniami opiekunów. Kolejne obszary to praca nad realistycznym poczuciem własnej wartości, przepracowanie sposobu regulowania emocji, podjęcie żałoby i opłakanie „życia bez dzieciństwa”, przepracowanie dotyczące obrazu własnego ciała. Najważniejszym celem jest nauczenie się „życia we własnym życiu” i odnalezienie samego siebie. Kamila Putyło – psycholog, psychoterapeuta . 310 43 318 247 377 473 435 420

parentyfikacja w dorosłym życiu